Wstałem równo ze wschodem słońca. Wyszedłem z jaskini nie budząc Verdany i udałem się do groty, w której znajdowały się groby poległych na wojnie. Stanąłem nad dwoma grobami. Na obydwu widniały imiona wilków ''Midas i Populis''. Nie sądziłem, że kiedyś będę stał nad grobem mojego brata i kuzyna. Zamknąłem oczy... usiłowałem sobie przypomnieć w innej scenerii, niż tej gdzie widziałem ich ostatnio. Nie potrafiłem... widziałem tylko zakrwawione pole, zacząłem wspominać. Gdzie się nie obejrzałem, widziałem śmierć. W pewnej chwili skoczył na mnie pewien wilk. Zablokowałem atak, odskoczyłem i zadałem kilka czystych ciosów w brzuch. W jednej chwili zobaczyłem moją rodzinę otoczoną przez wroga. Chciałem się do nich dostać... ale dwóch przeciwników zablokowało mi drogę. Byłem wściekły. Jednemu wydłubałem oczy i wyprułem flaki, a drugiemu wyrwałem kręgosłup. W chwili gdy dobiegłem na miejsce gdzie ostatnio ich widziałem, zastałem tylko zmasakrowane ciała. Byłem świadom jednej rzeczy. Midas mógł to przeżyć. Zamienił się ze mną miejscami. Ja poszedłem na drugą linię za to on na pierwszą. To przeze mnie umarł ...
- Vox? - Usłyszałem melodyjny głos Verdany.
- To ja powinienem tu leżeć... to ja powinienem umrzeć! - Wrzasnąłem, a mój krzyk rozszedł się po całej jaskini. Po moich policzkach pociekły łzy, a moja partnerka podeszłą trochę bliżej mnie.
< Verdana? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!