Ta wilczyca zaczynała działać mi już na nerwy. Nie przejmowałam się bólem rozchodzącym się po moim całym ciele. Bałam się o Levi'ego. To na nim odbijało się to kim się stałam. Właściwie kim ja byłam... Głupie pytanie! Nosiłam sobie duszę demona. Przeklinałam siebie w myślach.
- Claire... - usłyszałam za sobą cichy głos. Odwróciłam się, a potem napotkałam wzrok zielonych oczu, które tak kochałam. Przygryzłam nerwowo wargę.
- Ile razy mam ci powtarzać, że nazywam się Shi! - warknęłam. Poczłapałam dalej, zostawiając za sobą krwawy ślad. Wciąż czułam obecność Diesel'a. Odwróciłam wzrok. Te współczucie w jego oczach. Ten ból. Warknęłam na siebie, za to, że tak szybko odwróciłam swoje oczy od niego.
- Co ci się stało? - zapytał cicho. Ruszył w moim kierunku. Odsunęłam się na nieznaczną odległość, krzywiąc się przy tym z bólu.
- Nieważne. - burknęłam. Zamknęłam oczy. W głowie cały czas miałam obraz niebieskiego basiora. Od samego początku zaintrygowały mnie jego oczy, a przede wszystkim ten niespotykany odcień futra. Gdy już wszystko było dobrze, nagle wszystko się zawaliło. Prychnęłam ze złością, otwierając oczy. Zobaczyłam, że stoi tuż przede mną. Odskoczyłam w bok i pognałam głęboko w las. Nie ruszył za mną, co mnie ucieszyło.
Zastanawiałam mnie jedna sprawa, czemu mój wujek tak łatwo ustąpił Kevii. Musiałam go pewnie omotać. Ta wadera naprawdę niszczyła całą moją rodzinę, co mnie niezmiernie denerwowało. Myślałam, że już nie będę się nią przejmować, lecz się myliłam.
Nagle wśród drzew mignęła czarna postać. Zatrzymałam się. Uniosłam pysk do góry i wyczułam znajomą mi woń. Tak pachniał Levi. Moja nadzieja wrosła.
- Halo jest tu ktoś? - zapytałam jak najdelikatniej. Coś poruszyło się wśród krzaków. Zobaczyłam jak nieduży wilk wystawia z nich swój czarny łeb. Te czerwone oczy z pewnością należały do mojego synka.
- Cześć. - przywitałam się.
- Hej. - odparł. Beztrosko podszedł do mnie. - Jestem Sharon.
- Sharon? A nie masz przypadkiem, Levi? - zapytałam zaskoczona. Wilczek spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko.
- To znaczy, ciocia Kevia powiedziała, że mam mówić, że jestem Sharon! - zawołał wesoło. - To taka zabawa, a ty kim jesteś?
- Shi. - odparłam bliska łez. Tak bardzo chciałam powiedzieć "Jestem twoją mamą, Levi", lecz nie mogłam.
- Dobrze, a zaprowadzisz mnie do mojej mamy, bo już znudziła mi się ta zabawa. - poprosił. Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Oczywiście, ale najpierw chodź się umyć, bo... Alone będzie zła. - zaśmiałam się.
- Dobrze. - odparł Levi i złapał mnie za łapę. Naprawdę cieszyłam się, że w tamtej chwili nie wybuchłam płaczem.
< Kevia? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!