Nie wiedziałam, jak mam się zachować w stosunku do Peety. Pierwszy raz nie chciałam się śmiać i żartować... Chciałam płakać i wspominać te chwile, kiedy trzy wadery dosłownie o niego walczyły. Dwie z nich przegrały swój bój... ale czy mi należy się wygrana? Czy ja chcę tej wygranej? To wszystko było dla mnie zbyt trudne, nie wiedziałam, co mam myśleć, robić i mówić. Po prostu siedziałam i wpatrywałam się w wodę.
- Tak... - Szepnęłam cicho, po czym położyłam się i skryłam swój pysk w łapach.
- Czemu nic nie mówisz? - Zapytał Peeta po dłuższej chwili ciszy. - Zasnęłaś?
- Nie potrafiłabym. - Rzekłam, unosząc lekko sklejone od łez powieki. Płakałam cicho, nawet on nie był w stanie usłyszeć. Najgorsze było to, że nie rozumiałam tego płaczu. Płakałam ze szczęścia, że znów go widzę, czy z rozpaczy, że go wtedy utraciłam? Byłam za głupia, aby odpowiedzieć sobie na to pytanie, a jednocześnie za mądra, by chcieć znać odpowiedź.
- Więc dlaczego milczysz? - Spytał, spoglądając na mnie swoimi brązowymi oczami. Zawsze kochałam te wyjątkowe oczy.
- Bo nie wiem, co powiedzieć. - Westchnęłam z rezygnacją i lekko poruszyłam swoim ciałem, poprawiając pozycję. I nagle stało się coś nieoczekiwanego... Chlipnęłam głośno. Usłyszał, że płaczę... Nie wiedziałam, co zrobi Peeta, ani tym bardziej, co zrobię ja. Nie wiedziałam już nic, a uczucie niepewności i zagubienia było dla mnie czymś obcym. Bałam się tego...
< Peeta? Mogło być dłuższe... >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!