Właśnie rozgrzewałem się przed jednym z treningów, gdy nagle wleciała na mnie szara postać wilczycy imieniem Yuki Shiroi. Nie znałem jej osobiście, ale kojarzyłem ją z wojny. Wiadomo, ona też mnie kojarzyła.
- Patton! - Zawołała, widząc mnie.
- No, raczej nie Newton. - Powiedziałem, otrzepując futro z kurzu i pyłu, który wzniosła wadera, hamując tuż przede mną.
- To nie czas na żarty! - Odparła. Mówiła poważnie...
- W takim razie mów, o co chodzi. - Rzekłem.
- Znalazłam grób wilka imieniem Mirk... Kiedy dotknęłam napisu na nagrobku, za mną pojawiła się Shi, a naprzeciw płyty zaczęła tworzyć się postać wilka. Nazywał Shi Diniti... Sparaliżował mnie strach. Uciekli gdzieś...
- Mirk powiadasz? - Zapytałem ze spokojem.
- Jak możesz się tym nie przejmować? - Spytała.
- Nie mogę się przejmować, kiedy myślę. - Odpowiedziałem. Mirk... Dopiero, kiedy to słowo powtórzyłem w myślach dziesięć razy, zrozumiałem, co to znaczy.
- Oj, Yuki, Yuki... - Westchnąłem.
- Co?
- Chyba mamy naprawdę spory problem...
< Yuki Shiroi? Zero weny... >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!