Naprawdę miałam na głowie własne problemy, a ten konflikt z Kevią tak szczerze powiedziawszy był bezsensowny, a to wszystko było spowodowane przeze mnie. Posiadałam zbyt wysoką dumę, aby przeprosić ją pierwszą. Jednak musiałam to uczynić. Jak nie dla siebie samej to dla dobra Levi'ego. Zeskoczyłam z półki skalnej, gładko lądując na ziemi, tuż obok wejścia do mojej jaskini.
Zastanawiałam się długo nad moją decyzją, aż w końcu stwierdziłam, że po prostu pójdę i ją przeproszę. Nie leżało to w naturze Diniti. Swoją drogą naprawdę rzadko ostatnio dawała o sobie znać. Potrząsnęłam głową, w której kołatało się tyle myśli.
Przerwały je zderzenie z Kevią. Napotkałam na jej ustach kpiący uśmieszek, a w oczach blask zwycięstwa. Nie świadczyło to o niczym dobrym, a szczególnie jeżeli chodziło o jej osobę.
- Coś ty znowu zrobiła? - zapytałam zmęczonym głosem. Czarna wadera ziewnęła teatralnie.
- Wiesz, manipulowanie Levi'm jest strasznie proste. - puściła mi oczko. Zacisnęłam łapy w pięści, ale starałam się nie dać jej sprowokować.
- To może powiesz mi co zrobiłaś? - warknęłam cicho. Kevia przysiadła naprzeciw mnie i najzwyczajniej w świecie zaśmiała mi się w twarz.
- Sądzisz, że jestem, aż tak głupia! Idź zapytaj się swojego synalka.
- Słuchaj, nie chcę się z tobą kłócić, bo już mam cie po prostu serdecznie dosyć. - wyrzuciłam z siebie. - Mogłabyś się ode mnie odczepić mówiąc grzecznie...
- Ależ skąd. - prychnęła. - Mam zbyt wielką zabawę, aby teraz się wycofać. Swoją drogą twój synuś już wie, kto jest jego matką. Tą prawdziwą. - rzekła na pożegnanie, pozostawiając w osłupieniu.
Po raz pierwszy w życiu poczułam co to znaczy prawdziwa desperacja.
< Kevia? A może Alone? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!