poniedziałek, 2 kwietnia 2018

*tytuł*

Czasem mam wrażenie, że widzicie we mnie TYLKO adminkę. Robota, któremu można coś zlecić w dowolnym czasie i wykona to od razu bez względu na wszystko. Niestety, wybaczcie, ale nie obchodzi mnie to, że ktoś chce coś zrobić akurat teraz, bo ma luźniejszy okres na studiach. Też się edukuję i kto ma za sobą pierwszą klasę liceum zgodzi się, że jest to prawdziwa rzeź. Oczywiście, dla studentów byłby to w tej chwili pikuś, ale punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, czyż nie? Tak czy inaczej, nie będę się dostosowywać do narzucanych mi terminów, ponieważ nie jestem robotem, a tym bardziej jeżeli mówię, że mam wobec danego aspektu jakieś plany i nie jest mi na rękę ciągnięcie starego systemu.
Jak wiecie, Szymon i Alex są zmuszeni odejść, nie przez brak czasu czy szkołę, tylko dużo poważniejsze problemy. I o wiele bardziej wolę wspierać ich w trudnych momentach, niż cokolwiek tu robić. Postawcie się w mojej sytuacji - przez kilka lat prowadziłam tego bloga albo sama albo z najbliższymi mi ludźmi, z którymi mieszkałam po sąsiedzku. Nie musiałam znosić niczyich humorków i byłam zorientowana o czym pozostała dwójka dyskutuje. Kiedy przychodził czas na WKW, podział był jasny. Lider i jego pomocnicy, żyjący w zdrowych, normalnych relacjach i w świetnej atmosferze.
Nie jestem nauczona pracy z ludźmi i nie przepadam za nią, starsi członkowie wiedzą, że bardzo długo nie chciałam niczyjej pomocy, nawet Szymona. Teraz tworzę tego bloga z osobami, które owszem - znam i lubię, jednak wiele się zmieniło w ich i moim życiu. Trudno odnaleźć nić porozumienia, a bez niej - prace nad WKW nie ruszą pełną parą.
Myślałam, że wrócenie i pisanie tutaj będzie czymś fajnym. Cóż, mam nauczkę, by jednak nie myśleć, gdyż powrót tu jest jak zimny prysznic. Tona opowiadań, których nie mam czasu czytać, więc wstawiam na ślepo. Pisanie? Nie jestem w stanie napisać nic własnego, więc pewnie za chwilę dostanę opierdol, że komuś nie odpisałam, a przecież właśnie ma luźniejszy okres i jest mu to na rękę. A questy, własne opowiadania? Mam wrażenie, że przyszłam jak z wygnania i szczerze, zupełnie nie cieszę się z powrotu... To będzie może lekka przesada, ale czuję, że WKW w ciągu ostatniego roku stało się dla mnie więzieniem, w którym niespecjalnie chcę być.
Ale nie chcę odchodzić. Może niektórych by to ucieszyło, może Zec i Then beze mnie ruszyliby ten blog, może tylko ograniczam możliwości WKW? Pięć lat to zbyt wielki kawał czasu, żeby odchodzić w taki sposób. Tasiemce z błędami czy chamskie zachowania nie przeszkodzą mi w kontynuowaniu tego, co było kiedyś całym moim życiem. Ale są wymagane modyfikacje. Usprawnienie systemu i pozbycie się opcji, z których i tak mało kto korzysta.
Jasne, nie wiem czego oczekuję mając tak wiele zajęć i obowiązków. Że będę mieć czas na pisanie opowiadań własnych wilków? Kiedyś umiałam to pogodzić. Ale to był czas, gdy nie musiałam się uczyć, nie chciałam mieć znajomych, a jedynym moim obowiązkiem było wychodzenie z psem. Nie miałam jeszcze dwóch kotów, chłopaka, przyjaciół, nie chodziłam do liceum i nie miałam tylu problemów, ile aktualnie się nawarstwiło. Było prościej. Cieszyłam się, kiedy po powrocie do domu czekało na mnie kilka opowiadań do wstawienia... teraz staram się nie patrzeć na cyferkę, która pokazuje liczbę nieprzeczytanych wiadomości. Nie czuję się znudzona czy wypalona, bardziej bezsilna i trochę... odrzucona?
Nie wiem jaka jest przyszłość WKW, na razie chciałabym - tak jak wspominałam - usunąć niepotrzebne opcje, ponieważ nie jest to gra, a BLOG, a na blogu głównie się pisze, a nie generuje tony pieniędzy czy wbija lvle, od tego są GRY.
Możecie chwilowo przystopować z wysyłaniem mi opowiadań, bo i tak nie będę ich wstawiała, dopóki nie wykopię się spod tej sterty różnych postów i innych rzeczy do zrobienia. Jeśli widzicie, że coś się zadziało i jakieś opowiadania są opublikowane, oznacza to ponowną możliwość ich wysyłania. Piszcie je między sobą, ale na razie nie wysyłajcie mi, bo nie chcę sytuacji, w której potem jakieś się usunie, a wiemy, że howrse lubi to robić.

Czuję się ciut lżej po napisaniu tego posta. Oczywiście, nie będę tutaj mówiła o każdym swym problemie, bo wątpię, aby kogokolwiek to interesowało (i dobrze), ale myślę, że w miarę wyjaśniłam sytuację. Nie będę tutaj niczego obiecywać i robić niepotrzebnej motywującej końcówki, więc po prostu zakończę mój wywód w tym miejscu.

Dziękuję wszystkim, którzy dotrwali!
chyba adminka