Tego dnia nie miałem nastroju na pogawędki. Jeszcze na dodatek trafiła mi się wadera z "rozdwojeniem jaźni"... super...
- Zdecyduj się wreszcie jak masz na imię... - powiedziałem próbując być spokojny.
Wadera skrzywiła się...
- Już mówiłam, jestem Kevia! - wrzasnęła oburzona.
- Uspokój się i zejdź z tonu - odrzekłem i odszedłem.
Ruszyłem w stronę swojej jaskini. Po drodze myślałem co u Lucy. Dawno z nią nie rozmawiałem.
---
Był środek nocy... . Nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Postanowiłem pójść nad jezioro. Wyszedłem z jaskini i ruszyłem przed siebie. Na zewnątrz panowała cisza. Powietrze było wilgotne i ostre. Na niebie widziały gwiazdy oraz ogromny księżyc w kształcie "paznokcia boga". Kiedy dotarłem na miejsce, usiadłem i łapczywie napiłem się czystej wody. Po zaspokojeniu pragnienia, spojrzałem na swoje odbicie. Moje oczy nienaturalnie błyszczały... Zamyśliłem się. W pewnym momencie niedaleko ode mnie zauważyłem wilka. Uśmiechnął się szyderczo i ruszył w moją stronę. Kiedy podszedł bliżej okazał się waderą na dodatek tą samą, którą dziś spotkałem. Zatrzymała się niecałe dwa metry ode mnie, usiadła i chamsko się wpatrywała.
- Czego chcesz? - spytałem chłodno.
<Cloi? Nie mam humoru.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!