Próbowałam wstać. Nie udawało mi się, więc nerwowo poruszałam łapami, czując na policzkach słone łzy. Moje ciało zaczęło się wypełniać energią Diniti. Każda cząstka mojego ciała, zaczęła się regenerować tworząc niewyobrażalny ból. Oddychałam ciężko, a krew która uleciała ze mnie, zaczęła wić się jak wąż wokół mnie i powracać do ran. Wchodziła w moje żyły, tam gdzie było jej miejsce.
Wstałam niepewnym krokiem. Najważniejszy był teraz dla mnie mój mały synek, Levi. Nie sądziłam, że Kevia posunie do czegoś takiego. Szybkim krokiem szłam przed siebie. Nie miałam siły, aby biec. Na to byłam zbyt zmęczona.
Wyszłam wśród zarośli i dostrzegłam sylwetkę czarnej wadery. Złapałam ją za bark i cisnęłam o ziemię. Alone pisnęła z bólu, a w jej oczach dostrzegłam przerażenie.
- Gdzie jest Levi?! Miałaś go przecież pilnować?! - wydarłam się na nią. Wpatrywałam się z furią w jej czarne oczy.
- Kevia... Ona coś mu zrobiła... - powiedziała cicho wadera. Wstała z ziemi, a ja westchnęłam głośno.
- Przepraszam, po prostu martwię się o niego. - szepnęłam. - Skąd Kevia wiedziała, że Levi jest moim synem? Alone, przecież ty tylko o tym wiesz. - zauważyłam.
- Nie wiem... - mruknęła. Nagle mnie olśniło.
- Niech to szlag... Pozwoliłam jej wejść w swój umysł! Pewnie dlatego wie, że Levi jest moim synem. W końcu czytała w moich myślach. - przeklinałam w duchu swoją głupotę.
- Shi, może pomogę ci go znaleźć.
- Nie. Sama go znajdę. - odparłam z naciskiem. Wiedziałam już do kogo zwrócę się po pomoc. Do kogoś, kogo Kevia naprawdę szanowała i darzyła zaufaniem. Ruszyłam w stronę jej jaskini, którą dzieliła z moim wujkiem, Peetą.
- Wujku! - zawołałam. W ciemności dostrzegłam błysk brązowych tęczówek. Wynurzył swoje oblicze z ciemności.
- Shi... - wyglądał na zaskoczonego. Z moich oczu poleciały łzy.
- Wujku... Musisz mi pomóc. - załkałam.
< Kevia? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!