Wyszedłem o piątej rano. Zauważyłem sarnę i zgrabnym susem zatopiłem zęby w ofierze. Ta upadła. Nie rozkoszowałem się zbytnio jej mięsem, ponieważ miałem dużo do zrobienia... Kiedy przyszedł czas na trening biegłem truchtem. Coraz szybciej, szybciej... i rozpędziłem się. Kiedy biegłem tak szybko zauważyłem zająca. Zagapiłem się na niego i uderzyłem w wilczycę. Była to Laeti.
- Przepraszam.
- Nic się nie stało. To trochę też moja wina...
- Nie, to ja biegłem i cię nie zauważyłem.
- Niech ci będzie-powiedziała z uśmiechem.
Popatrzyłem na wilczycę. Ona chyba była z... Karo.
- Gdzie Karo?-zapytałem.
- Poluje.-odrzekła.
- Laeti, idziemy na jakieś tereny?
- Możemy...nie mam nic do roboty
- Dobrze
Pobiegliśmy na Plażę Dnia I Nocy. Zachciało mi się śpiewać:
Kiedy skończyłem popatrzyłem na Laeti. Weszła po kostki do wody. Usiadłem w wodzie powyżej klatki piersiowej. Laeti weszła obok mnie.
- Przecież boisz się wody!-Zawołałem.
- Już nie. Karo nauczył mnie pływać. -odpowiedziała z uśmiechem.
- W takim razie, popływamy?
- Jasne!
Po chwili pływaliśmy rak rybu w wodzie. Zanurkowałem. Pojawiłem się za Laeti. Niczego nieświadoma wadera patrzyła na miejsce w którym zanurkowałem. Dotknąłem jej, a Laeti wystraszyła się mocno i zemdlała. Poszła pod wodę.
- Laeti!
Zanurkowałem i zauważyłem Laeti opadającą w głębię. Złapałem ją za kark. Wypłynąłem i położyłem Laeti na piasku. Po chwili Laeti się ocknęła.
<Laeti? ;3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!