Minęło już sporo czasu odkąd opuściłam moją starą watahę... Nie żałuję podjętych decyzji.
Był już wieczór. Szłam przez las. Wilgotna paprocie oraz trawa delikatnie muskały moje łapy. Nie wiedziałam, gdzie jestem ani dokąd idę... Liczyło się tylko jedno: znaleźć się jak najdalej od dawnego "domu"... Wreszcie trafiłam na plażę. Nastała noc, gdyby nie księżyc panowałaby absolutna ciemność. Postanowiłam, że tu przenocuje, bo w końcu co może mi się stać na plaży... .
Obudził mnie chłodny powiew wiatru. Uniosłam łeb i rozejrzałam się. Niedaleko ode mnie ujrzałam jakiegoś wilka. Stał i patrzył w moją stronę. Nie zwlekając wstałam i ruszyłam w jego stronę. W pewnym momencie wilk odwrócił się i zaczął biec. Chyba przede mną uciekał... Pobiegłam za nim krzycząc... właściwie wrzeszcząc by się zatrzymał. Wtem ktoś stanął mi na drodze... Zatrzymałam się tuż przed tym kimś...
<Wilku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!