Naprawdę zachowałem się jak idiota. Gdy ona płakała po cichu, ja nie wiedziałem co mam zrobić. Obawiałem się, że gdy ją przytulę znowu będę mieć problemy związane z przeszłością, a właśnie je chciałem zażegnać.
- Przepraszam. - szepnąłem. Po prostu uniosła lekko łeb, abym mógł dojrzeć jej załzawione oczy. Uśmiechnęła się delikatnie. Widać było po niej, że się do tego zmusiła. Odwróciłem się z zamiarem odejścia.
- Nie masz za co. - powiedziała cicho. Zatrzymałem się. Wzrok miałem wbity w ziemię. Nie mogłem patrzeć na nią, gdy była w takim stanie. Wiedziałem, że mnie wciąż kocha, ale czy było możliwe, że ja bałem się ponowie zakochać, a może nie byłem co do tego pewien. Zawsze miałem problemy z podjęciem decyzji, a ta mogła wpłynąć na całe moje życie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz. - rzekłem. Zostawiłem ją samą ze swoim smutkiem. Musiałem to sobie przemyśleć, poukładać w głowie. Postąpiłem egoistycznie, ale raz w swoim życiu musiałem pomyśleć o sobie.
Wszedłem do jaskini. Ułożyłem się na skórze jelenia i po prostu westchnąłem ciężko. Wpatrywałem się w jasny snob światła, który wpadał przez szczelinę w skalę. Sam chciałbym znaleźć takie światełko w tunelu.
- Peeta? - z drugiego pokoju wyszła Cloi. Cieszyłem się, że pokonała drzemiącego w sobie demona. Patrzyła na mnie z uwagą, a potem usiadła nieopodal mnie.
- O czym myślisz? - zapytała mnie.
- O niczym ważnym. - skłamałem. Cloi uniosła do góry brwi. Szturchnęła mnie w bok.
- Nie wolno kłamać. - oznajmiła. - Nie bądź jak baba tylko gadaj o co chodzi. - rozkazała. Przewróciłem oczami, a na jej oblicze wpełzł uśmieszek.
- Chodzi o Prim... - wyznałem.
- Czyli o miłość... - zauważyła cicho. - Rozumiem, że ty ją kochasz? - zapytała.
- Właśnie chodzi o to, że nie wiem. - westchnąłem.
- A co wcześniej czułeś wobec niej? - zadała mi kolejne pytanie, uważnie mnie obserwując.
- No właśnie... Kochałem ją. - zacząłem. - Czułem do niej tak silne uczucia jak do Sollyz. Jednak z biegiem czasu, że zauważyłem, że uczucia wobec Prim były podobne do tych, które żywiłem wobec Arii. - wyjaśniłem.
- Wydaje mi się, że po prostu boisz się ponownie zakochać.
- Nie... Tu chodzi o coś głębszego, ale nie umiem zrozumieć o co. - potrząsnąłem łbem. Cloi zaśmiała się lekko.
- Słuchaj, ty idioto. Ona cię kocha, tak? Ty też ją kochasz, to spróbuj. - oznajmiła. - Weź pod uwagę też jej uczucia. Jakbyś po raz drugi ją odtrącił...
- Masz rację. - westchnąłem. - Dziękuje. - wstałem i przytuliłem się do niej. Zachichotała lekko.
- Uważaj, bo mnie zgnieciesz.
- Nawet bym nie śmiał. - posłałem jej uśmiech. Odsunęła się ode mnie.
- A teraz leć do niej. Migiem. - poleciła. Skinąłem głową. Wydawało mi się, że zanim opuściłem jaskinię, zobaczyłem w jej oczach iskierkę bólu, ale może mi się to zdawało... Teraz musiałem skupić się na Primrose. Wilczycy, którą aktualnie kochałem. Jednak miałem na uwadze fakt, że nie ona pierwsza zawładnęła moim sercem. Tą wilczycą nie była też Aria, tylko Serena. Dopiero później zakochałem się w Arii, a nasze uczucia były głębokie i szczere, lecz wszystko ma swój kres. Jednak ona była moją prawdziwą miłością. Teraz liczyła się dla mnie Prim.
< Primrose, u mnie z kolei wyszło długie... >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!