W głowie miałem już plan. Chciałem chwilowo zaspokoić potrzebę Cloi i opowiedzieć jej moją historię, a następnie wniknąć do jej pamięci i usunąć stamtąd to wydarzenie.
- No nie wiem... - Odezwałem się po dłuższej chwili milczenia.
- Proszę, nikomu nie powiem. - Powiedziała.
- Umowa? - Zapytałem, wyciągając łapę.
- Umowa. - Odpowiedziała, ściskając ją w geście przymierza. Położyłem się na niewielkim kamieniu, usadowiłem głowę na łapach i zacząłem opowiadać, najpierw uważnie sprawdzając, czy żadnego wilka nie ma w pobliżu.
- Zaczęło się to w małej, skrytej pośród Teksańskich prerii Watasze Rubinowych Łez. Młoda wadera imieniem Shayle Speed Andrews wydała na świat trójkę dzieci. Mnie, Matt'a Patton'a George'a Andrews'a oraz George'a Matt'a Patton'a Andrews'a. Sorius Anonymous Andrews vel Fireblood II wpatrywał się w nas z typowym dla siebie psychicznym uśmiechem. Byliśmy młodzi i niczego nieświadomi. Przez jeden rok nasze życie toczyło się normalnym, szczęśliwym biegiem. O ile nie zostawaliśmy sam na sam z ojcem. Wówczas Sorius katował nas, zadawał nam nożem rany cięte i kute. Głównie znęcał się nade mną, ponieważ to ja miałem przydomek Fireblood - czyli byłem jego dziedzicem. Jako że mój ojciec był niesamowitym egoistą i materialistą, nie chciał się ze mną dzielić ani swoim tytułem, ani majątkiem. Byliśmy ciekawą rodziną, gdyż należeliśmy również do Zastępów Piekieł - innymi słowy byliśmy pół demonami. Kiedy mój brat, Matt, ostatecznie zmarł na jednym z polowań, wybiłem pół watahy, opętany demoniczną wręcz wściekłością. Właśnie wtedy Salomon, nasz przywódca, zobaczył we mnie coś więcej, aniżeli zwykłego pół-demona. Stałem się 39 Demonem Salomona, a w moje łapy powierzono 359 zastępów piekielnych. Niedługo po tych wydarzeniach zostałem kandydatem na namiestnika piekieł [inaczej namiestnika Lucyfera]. Kiedy ojciec dowiedział się, że kandyduję na namiestnika w szale zabił moją matkę. Wówczas wpadłem w złe towarzystwo - wstąpiłem do organizacji szpiegowskiej, rozpowszechnionej na cały świat i zyskałem pseudonim Blood Paw. Moje morderstwa zawsze były ciche i krwawe. Gdy ojciec dowiedział się o tym, zabił mojego ostatniego brata - George'a, a w odwecie - ja zabiłem jego. Wybiłem resztę tych bezmózgich wilków z mojej watahy i położyłem kres Watasze Rubinowych Łez. Ponieważ zabijałem około 10 wilków na sekundę, nadano mi drugi pseudonim, Forever Faster. Po tym, jak zamknąłem ten rozdział za sobą, postanowiłem zacząć podwójne, a właściwie potrójne życie - zwykłego Patton'a, demona oraz szpiega. Po niedługim czasie agencja szpiegowska dowiedziała się o moich poczynaniach w piekle i wydaliła mnie ze spółki. Moje dwa uzyskane tam pseudonimy, stały się wkrótce moimi zwyczajnymi przezwiskami, ale przydały się jeszcze do jednego celu - zabicia ich wszystkich. Potem wyruszyłem w podróż i uratowałem wilczycę z łap jej brata. Dobrze wiedziałem, że jeszcze się spotkamy, więc bez obaw pognałem dalej. Wreszcie postanowiłem dołączyć do tej watahy. - Powiedziałem jednym tchem.
- Kim była ta wilczyca? - Zapytała Cloi.
- To była Makka. - Odpowiedziałem. Ale to już inna historia.
- Opowiedz.
- Kiedy indziej, Cloi, kiedy indziej. - Powiedziałem, dotykając łapą jej czoła i wysysając z niej te wspomnienia. Nikt nie mógł pamiętać tej historii... Nawet ja nie powinienem mieć takich uprawnień... Kiedy już odebrałem jej wspomnienia z ostatniej rozmowy, a w zasadzie z jej części [od zapytania Cloi o moją historię], ułożyłem wilczycę pod drzewem. Po tym procesie potrzebowała kilku minut, żeby oprzytomnieć. Zanim to nastąpiło, byłem już daleko od niej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!