UWAGA, OPOWIADANIE ZAWIERA WYRAZY, OKREŚLANE MIANEM BRZYDKICH SŁÓW / PRZEKLEŃSTW.
CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!
W blasku księżyca zobaczyłem białą waderę, którą ewidentnie coś trapiło. Patrzyła na mnie złotymi oczami, które przepełnione były bólem. Kiedy wyłoniłem się z cienia, odsunęła się znów i spuściła wzrok, w nadziei, że jej nie skrzywdzę.
- Nie bój się. - Przemówiłem, na skutek czego jedno złote oko łypnęło na mnie z nieśmiałością, a może nawet i strachem. - Nic ci nie zrobię... Jak masz na imię i co się stało? Marnie wyglądasz.
- Leslie. - Szepnęła cichuteńko wadera. - Ja... uciekłam od ojca... Nie wiem, gdzie jestem...
- *Skoro jest taka zastraszona, jej ojciec musiał być zimnym draniem... Trzeba z nią postępować delikatnie. Jak spieprzę, już nikomu stąd nie zaufa...* - Pomyślałem.
- Jesteś na terenie Watahy Krwawego Wzgórza, a rozmawiasz z betą tej watahy, Patton'em. - Powiedziałem, lekko szczerząc zęby w uśmiechu.
- Ja nie wiedziałam! Przepraszam! - Szepnęła.
- Nie ma problemu. Wiesz... Nie będę wnikał w twoją przeszłość, ale może chciałabyś zapomnieć o ojcu i zacząć nowe życie w naszej watasze? Myślę, że podbijesz serce alfy Ginewry, jesteście dość podobne... Nie tylko z wyglądu, ale i z charakteru. - Rzekłem i czekałem na odpowiedź Leslie.
< Leslie? Kto inny mógł to dokończyć, jak nie Patton xd >
Ps. Tak, teraz przy opowiadaniach o nieco bardziej ostrym języku, będzie pojawiał się komunikat informujący o wulgaryzmach. Innymi słowy - nie musimy już cenzurować przekleństw, jeżeli takowe się pojawią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!