Leciałem w powietrzu robiąc różne triki. Nagle wleciałem w koronę drzewa. Ujrzałem waderę. Śmiała się z czegoś. Podszedłem do niej od tyłu. Nic nie wiedziała. Nagle uniosłem się nad nią. Wadera spojrzała na mnie przerażona. Ja machnąłem skrzydłem pozostawiając jej jedno pióro. Odleciałem bardzo daleko od niej. Nagle zauważyłem wilka, który patrzy w bok i leci na mnie. Niestety. Było za późno. Zderzyliśmy się.
- Uważaj trochę.
- Przecież to ty mnie nie zauważyłeś, bo gapisz się gdzieś na boki!-krzyknąłem przybierając postać maszyny do zabijania.
- Myślisz że się ciebie boję? Jestem betą Watahy Krwawego Wzgórza. Zaraz będziemy na jej terenach.
- Co mnie to? Szukam watahy gdzie nie ma cierpienia. Zabiłem rodzinę, wiesz?!
- Może rodzinę ale mnie nie.
Trochę zaskoczyło mnie to że gdy był poranek zabiłem się w maszynę do zabijania. Może też dlatego że gdy coś mnie wkurzało zamieniałem się w nią?
- Jeżeli chcesz dołączyć, leć za mną
- Chętnie
Znowu przybrałem postać normalnego wilka. Poleciałem za betą.
- A tak w ogóle, jak masz na imię?-zapytałem.
- Patton, a ty?-odpowiedział.
- Ja jestem Fercio-powiedziałem
- Ładne imię-odrzekł.
- Twoje też-odpowiedziałem z uśmiechem.
Po chwili byliśmy w jaskini alf.
<Patton?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!