Patrzyłem na zachód słońca. Nagle Kevia zaczęła coś gadać. Nie obchodziło mnie to, nie zwracałem na nią uwagi. Szturchnęła mnie.
- Co robisz? - warknąłem.
- Chciałam tylko abyś mnie słuchał. - powiedziała.
- Mnie to nie interesuje. W ogóle dlaczego tutaj siedzę, powinienem być już dawno gdzie indziej.
- Myślałam, że... - powiedziała, ale jej przerwałem.
- Że co? Że zostaniemy przyjaciółmi i będziemy razem zbierać jagody, czy co? - warknąłem.
- Każdy ma w sobie trochę dobra. - powiedziała
- Dobra? Pff.... Co to jest dobro? Może ty je masz, ale ja nie. Narodziłem się z najciemniejszej strony umysłu, a ty miałaś rodzinę... Nie można się stać demonem.
- Ale słuchaj!
- Nie będę cie słuchać! - warknąłem i przewróciłem waderę, a moimi szczękami zgniotłem jej łapę. Zawyła z bólu. - Jeśli jeszcze raz mnie zaczepisz to będziesz spała na wieki.
< Kevia? Walczysz, poddajesz się, czy co?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!