Wyczułem zapach wilków. Przyjmą mnie? A może znów zostanę przegnany? Rany po ostatnim starciu jeszcze się nie zagoiły. Ale zaryzykuje. Nie będę wiecznie wędrować. Przemierzyłem las. stanąłem na otwartej przestrzeni. Pasło się tu stado jeleni.
-*Oni tu są...*-pomyślałem. Zaczaiłem się w trawie i czekałem na wilki. Instynkt mnie nie zmylił. Po kilku minutach pojawili się łowcy. Stado rogaczy spłoszyło się i ruszyło w moją stronę.
-*Mam nie zmarnować takiej okazji?*-pomyślałem. Gdy tylko wielki byk zbliżył się do mojej kryjówki zaatakowałem go. Nie byłem dość silny, by go powalić. Na szczęście wilki nie zrezygnowały. Również skoczyły na jelenia i powaliły go. Ofiara leżała na ziemi nieruchomo.
-Podziękujecie mi?- spytałem chytrze.
-A dlaczego mamy ci dziękować?! Sami byśmy go zabili!- krzyknął basior. Był to zapewne przewodnik polowań, gdyż inne wilki siedziały cicho z tyłu.
-Pomogłem wam! Należy mi się część zdobyczy!-kłóciłem się.
-Nie damy ci ani grama mięsa!- do kłótni włączyła się wadera.
-A to niby dlaczego?!
-Nie jesteś członkiem watahy! Zabraknie mięsa dla innych!
-Dobrze! Pójdźmy na kompromis. Nie dacie mi mięsa, ale zostanę w watasze!
Wilki spojrzały na siebie porozumiewawczo.
-Po pierwsze: jeśli zostaniesz członkiem dostaniesz to mięso!
-Ale mniej niż ekipa polujących.
-Po drugie: to nie my decydujemy o tym kto zostanie członkiem!
-Więc zaprowadźcie mnie do alf.
(Ktoś?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!