Bardzo lubiłem biegać po terenach, o czym każdy wilk doskonale wie. Moim zadaniem, jako samca beta, było pilnowanie w watasze porządku. Sprawdzałem zawsze jaskinie, ponieważ nie mieliśmy jeszcze żadnych inspektorów, którzy mogliby się tym zająć. W chwili kiedy sprawdzałem stan jaskini niegdyś zamieszkiwanej przez Peetę, do jaskini wszedł jakiś wilk, a że stałem do wejścia tyłem, nie widziałem go. Usłyszałem znajomy głos, który wprawił mnie w chwilowe osłupienie. Powoli odwróciłem głowę i spojrzałem na przybysza z niedowierzaniem.
- Peeta. - Stwierdziłem, obracając całe swoje ciało w kierunku wilka.
- We własnej osobie. - Uśmiechnął się.
- Myśleliśmy, że nie żyjesz. - Wyszeptałem, patrząc wilkowi w oczy. To naprawdę był on.
- Pewna dobra istota postanowiła wskrzesić moją duszę. - Odparł. - Widocznie miałem jeszcze jakąś misję do spełnienia.
- Z całą pewnością. - Uśmiechnąłem się. - Powinieneś pójść się pokazać Gustawowi.
- Słuchaj Patton... Ta jaskinia jest dalej moja, prawda? - Spytał.
- Owszem. Przyszedłem tutaj dzisiaj jako inspektor, by ocenić jej stan.
- Rozumiem. - Rzekł. - To ja już pójdę, zobaczymy się wkrótce.
- Na razie i powodzenia. - Powiedziałem i wyszedłem z jaskini. Wciąż pozostało mi do załatwienia kilka spraw, a z każdą chwilą przybywały kolejne...
< Peeta? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!