Biegłem aby coś upolować. Niestety. Nie było nawet ani jednego królika. Pożywiłem się więc padliną i szedłem z powrotem do swojej jaskini. Nie zdążyłem jej posprzątać. Sprzątałem teraz i położyłem się. Leżałem bardzo długo, aż w końcu zasnąłem. Kiedy się obudziłem jeszcze była ósma godzina. Więc musiałem spać dwadzieścia minut. Wybrałem się na samotny spacer. Nagle przede mną przebiegł królik. Nie wystraszyłem się go, tylko za nim pobiegłem. Kiedy go zabiłem, zacząłem go jeść.
- Nareszcie, żywe, drugie śniadanie... - mruknąłem do siebie. Poszedłem do Lasu Czarnego Rumaka i zawróciłem. Kiedy byłem w połowie drogi usłyszałem jakiś szmer. - Kto tu jest?! - zapytałem. Nikt nie odpowiedział, więc zignorowałem to. Kiedy byłem w jaskini, usłyszałem pazury na ścianach. Ktoś je drapał. - Jeżeli to ty, wyjdź tu i walcz. - powiedziałem chłodno. Ktoś wyszedł. To była czarna wilczyca. Jakiś miała taki znany mi pysk... Ale kto to był? - Cloi?-zapytałem wilczycę.
- Kevia. - poprawiła.
- Co ci się stało?
- Nieważne... - odpowiedziała. - To za sprawą... - przerwała. - Niczego! - krzyknęła.
- Jesteś Cloi. Tak nazwała Cię twoja mama! - powiedziałem.
- Mama... - powiedziała smutno. - Nie, teraz jestem Kevia, jasne? - odpowiedziała.
- Tak, może zmieniłaś wygląd i cała się zmieniłaś ale...czy pamiętasz o nas? - zapytałem.
- O nas... - powiedziała. - O jakich nas? Już nie ma nas! - krzyknęła i odbiegła...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!