Szedłem przez pustynię. Potem przez las... i nie byłem już na terenach Watahy Krwawego Wzgórza. Zobaczyłem dorodną sarnę. Kiedy byłem metr od niej, padł strzał i sarna padła. Już miałem uciekać, kiedy myśliwy strzelił mi pod łapy i przewróciłem się. Przekoziołkowałem jeszcze metr i uderzyłem w kamień. Mój pysk został związany grubym pasem, a łapy sznurem. Niósł mnie do swojej wioski. Wrzucił mnie do klatki. Rozszarpałem liny, ale miałem pasek na pysku. Bił mnie batem. Potem kiedy byłem bardzo pobity i nie mogłem wstać, podniósł mnie i zaniósł na jakąś arenę. Pod areną były kamienie, a ja ciągle miałem pasek na pysku i nie mogłem gryźć. Postawił mnie a ja - już silniejszy -ustałem, wypatrując przeciwnika. Zobaczyłem ogromnego wilka. Od razu było widać, że nie jest magiczny. Uśmiechnął się szyderczo.
- Spróbuj... - powiedziałem przez zaciśnięty pysk. Nagle moje znaczenia na sierści zaświeciły mocno i przeciwnik wpadł w przepaść, ponieważ jak wcześniej wspomniałem pod areną były kamienie. Teraz wziąłem mocą kamień i przeciąłem pasek na pysku. Warknąłem groźnie za myśliwych, kiedy przepaść się zamknęła. Wyskoczyłem poza arenę. Biegłem przed siebie. Nagle zaśpiewałem kawałek piosenki...
Teraz ile w łapach sił przed siebie prosto rwał,
ujrzałem małe wilczki dwa,
na strzępy rozszarpane!
Zginęły ślepe, ufne tak,
puszyste kłębki dwa,
bezradne na tym świecie złym,
nie wiedząc kto je zdławił...
Bo zobaczyłem małe kochane wilczki, rozszarpane na strzępy przez gończe psy! Łza napłynęła mi do oka, po czym spłynęła. Podszedłem do nich i zobaczyłem, że zginęły przytulone do siebie. No kto by nie płakał?! Nagle zawróciłem, żeby dać im nauczkę, nie tylko za te wilczki, ale za wszystkie, które zginęły w ich rękach. Zobaczyłem ognisko, a obok niego leżały grube gałęzie. Wziąłem jedną i zapaliłem. Rzuciłem ją przy trzech namiotach, które zaczęły się palić. Rzuciłem jeszcze pozostałe i po chwili wioska stanęła w płomieniach. Nie zdążyli ugasić ognia...
- Dostaliście nauczkę. Już żaden wilk nie zginie w waszych rękach! - krzyknąłem patrząc na czaszkę człowieka i psa obok siebie. Wziąłem wilczki w pysk. Wiem,to obrzydliwe ale...
- Ginewro! Ginewro! - krzyczałem.
- Co się stało? - zapytała. Położyłem przed nią wilczki.
- Da się im pomóc? - zapytałem z nadzieją.
- Zobaczę, co da się zrobić. - odpowiedziała.
- Dziękuję, do widzenia. - odpowiedziałem. Siedziałem w norze i co chwila spływała moja łza na legowisko.
< Ginewro? Można im pomóc? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!