piątek, 5 maja 2017

Od Fallen'a - C.D. Altheny "Chantaje"


Ostatnie wydarzenia niesamowicie mnie zdenerwowały. To dopiero początek mojej przygody z rządzeniem Klanem, a już byłem skazany na tak kłopotliwych członków. Niestety, chcąc zemścić się na rodzeństwie i osiągnąć swoje cele, nie mogę wyrzucać wilków, które mi nie pasują lub pasują, ale po prostu strasznie denerwują. Potrzebuję dużej ilości wilków, mając do pokonania trzy Klany, które już o wiele przewyższają nasz liczebnością. Nie mogę wyrzucać członków ze względu na moje własne grymasy, choć czasem bardzo bym tego chciał. Pal licho Silent Fear'a, mam nadzieję, że to był jednorazowy wybryk, jednak Althena... To nie tak, że jej nie lubiłem, po prostu słowa zielonookiego zrobiły swoje i czułbym się dziwnie w jej obecności, odwaliła już wiele numerów jak na swoją krótką przygodę tutaj. Jej pierwsze polowanie, to jak się do mnie zwracała, no i jeszcze ta akcja z wodą - ewidentnie poniesie tego konsekwencje. Nie wiedziałem jednak jaką karę dać waderze za jej przewinienia. Koniec końców byliśmy najedzeni, zatem żart w postaci piesków preriowych zamiast czegoś konkretniejszego mogę jeszcze przeboleć, jednak tych wszystkich sytuacji na szczeblu prywatnym nieszczególnie. Nie wymyśliłem jednak żadnej dobrej zemsty, a właściwie - czy w ogóle chciałem się mścić? Zauważyłem, że podchodzę do niej ze stoickim spokojem, biorąc pod uwagę jak bardzo irytujące są te wszystkie wybryki Altheny. Ale Silent Fear nie ma racji. Nie może mieć. Nie jestem taki jak on, nie jestem miły dla nikogo. Nie może być żadnych wyjątków. Żadnych!
Przemyślenia o późnej godzinie w lesie zakłócił pewien widok. Tak oto zauważyłem, że znów nie jestem sam. Zawsze kiedy mam ochotę na samotność, natykam się na kogoś z Klanu, a jest nas cała czwórka. Jakim pechowcem trzeba być? Przypadkiem natchnąłem się na jaskinię Altheny, która była głównym punktem moich przemyśleń. Zobaczyłem jej ślepia, wpatrzone wprost we mnie, które potem jednak postanowiły się zamknąć. Czyli chyba nieszczególnie chciała rozmawiać. I dobrze.
Musiałem zmierzyć się sam ze sobą. Iść do niej, czy odwrócić się i wracać do jaskini? Musiałem stawić czoło faktom. Wiem, że Silent ma rację w jednej kwestii: nie jestem jej obojętny. Chyba... Sam nie wiedziałem i w sumie chciałem się tego dowiedzieć. Jednak wszystko wskazywało na to, że ma on rację. Pytanie tylko, co z tym zrobić? Poddać się emocjom, czy być twardym jak skała i traktować ją jak powietrze? Może Silent dobrze mówił, że nie mogę jej olewać? Ale miałem być konsekwentny i surowy. Jednak chciałbym znać prawdę. I to chyba liczyło się dla mnie najbardziej, dlatego postanowiłem udać się do jaskini rzekomo śpiącej Altheny i wyjaśnić całą sprawę. Powoli zacząłem się zbliżać do wejścia, słyszałem już przyspieszony oddech wilczycy. Wiedziała, że się zbliżam. Stanąłem idealnie przed wejściem i wpatrzyłem się w nią.
 - Możemy porozmawiać? - Zapytałem, a ta nawet nie próbowała udawać zaspanej. Oboje wiedzieliśmy, że ta rozmowa prędzej czy później musiała nastąpić. Althena pokiwała głową i wpuściła mnie do środka.
 - Może herbatki? - Spytała oschle.
 - Nie, dziękuję - Odpowiedziałem. - Chciałbym z tobą porozmawiać. To wszystko... Te pieski, to co mi wtedy powiedziałaś i tak dalej... Wytłumacz mi, po co to wszystko?

< Althena? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!