Wleciałam na wysokie drzewo i z gałęzi obserwowałam teren. Cóż, wypadałoby znaleźć swoje miejsce na ziemi. Gdybym znalazła watahę, czy coś w tym rodzaju - mogłoby być ciekawie. Przeskoczyłam z gałęzi na gałąź i znów się rozglądnęłam. Nigdzie śladu życia. Zeskoczyłam w dół i przy ziemi w ostatniej sekundzie rozwinęłam skrzydła chroniąc się przed upadkiem. Zaczęłam biec przed siebie. Gdy byłam w gęstszym lesie, gałęzie zaczęły być o wiele niższe. Szłam spokojnie, kopałam kamyk, aż nagle...
- Bu - ujrzałam przed sobą pysk wilka.
Odruchowo uderzyłam go skrzydłem, na co się zaśmiał i zeskoczył z gałęzi, na której zwisał trzymając się ogonem.
Odwróciłam się w celu cofnięcia, ale gdy spojrzałam za siebie, ujrzałam basiora ze skrzydłami. Po lewej - czarnego basiora, po prawej - ciemnobrązową wilczycę. Warknęłam cicho. Cholera. Otoczyli mnie. Spuściłam nisko głowę, przyjmując pozę obronną i zasłaniając miejsca wyczulone na ataki niezauważalnie skrzydłami. Lekko rozglądałam się po wszystkich wilkach.
- Kim jesteś i czego tu szukasz? - warknął ten ze skrzydłami.
Odwróciłam się w jego stronę.
- Jestem Withered Rose. Szukam swojego miejsca w tym świecie - odparłam.
Czerwono-czarny basior rozprostował skrzydła i zmarszczył brwi.
- Szukasz swojego miejsca, powiadasz? - zaczął lustrować mnie wzrokiem. - Bo tak się składa, że akurat szukamy nowych członków. Byłabyś jednym wilkiem do wzrostu liczebności, więc przydałabyś się chociaż do jednej rzeczy.
- Są w pobliżu jakieś Klany, watahy, czy coś w tym stylu? - zwróciłam się do brązowej wadery.
- Są, są, nawet trzy - spojrzała z ukosa na basiora.
- Także do wyboru, do koloru. Może chociaż tam na coś się przydam - odparłam z ironią siadając na ziemi. - Skoro tutaj jestem całkowicie nieprzydatna...
- Jezu, zamknij się już i chodź, skoro do tego dążysz - prychnął i skinął głową na resztę wilków, po czym odwrócił się i powoli zaczął odchodzić.
Uśmiechnęłam się, ukazując szereg białych kłów, a brązowa wilczyca mrugnęła do mnie.
- Co wy na grupowe polowanie? Przez dwa dni nie polowaliśmy razem, a przy okazji With pozna resztę Klanu - zaproponowała wadera.
- Mnie pasi - odparł jeden z basiorów, a reszta skinęła głowami.
Tak więc ruszyliśmy na grupowe polowanie. Cały czas obserwowałam wilka, który zwisł nade mną z gałęzi. Nie chciałabym, by to się powtórzyło. Najwidoczniej zauważył to, że mu się przyglądam.
- No co? - zapytał oschle. - Wilka nie widziałaś? - dodał z złośliwym uśmiechem.
- Nie, nie widziałam wilka - przewróciłam oczami.
- To co innego, więc podziwiaj - zaśmiał się, na co znów przewróciłam oczyma i przebiegłam bardziej do przodu.
W końcu znaleźliśmy się na pograniczu lasu a ogromnego pustkowia.
- No dobra. Mortimer, ty zagonisz ofiarę, Althena i Silent Fear atakują z lądu, ja i With z powietrza - mówiąc to Fallen spoglądał przy wypowiadaniu imion na kolejne wilki. - Ale oczywiste jest, że najpierw trzeba wytropić ofiarę.
< Silent, Fallen albo Althena? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!