poniedziałek, 15 maja 2017

Od Altheny - Oko czasu (Quest #6)

Ku mojemu zadowoleniu, od rana było chłodniej niż zawsze. Cieszyło mnie to, ponieważ wysokie temperatury zaczynały mnie trochę dobijać. Postanowiłam, że skorzystam z przyjemnej pogody i przejdę się po terenach. Ostatnio znalazłam bardzo ciekawe kwiaty i miałam w planie ich poszukać. Miały one bardzo nietypowy kształt, wyglądały na bardzo delikatne, a niektóre płatki wręcz wydawały się przeźroczyste. Pierwszy raz widziałam coś takiego w życiu...
Po drodze jednak przez moje zamyślenie uderzyłam łapą w kamień. Prychnęłam, gdy poczułam ból stawiając nogę z powrotem na ziemi. Spojrzałam na nią, i już dostrzegłam małą strużkę krwi. Odwróciłam się i z ciekawości powiodłam wzrokiem po trawie szukając tego ostrego gnojka. Mimo wszystko, rzucał się on od razu w oczy, więc nie wiedziałam, jakim cudem go nie zauważyłam. Jednak coś mnie w nim zaniepokoiło.
Kamień ten miał podejrzaną barwę. Był w miarę jasny i jego kolor podchodził w brąz. Kształtem trochę przypominał kryształ, ale najdziwniejsze było to, że po jednej jego stronie coś się świeciło. Lekko trąciłam go łapą, aby przewrócić go na drugą stronę i moim oczom ukazało się coś na kształt runy. Było to oko, które świeciło jasnofioletowym blaskiem, który już znałam. Identyczną poświatę dawał tamten kryształ, który przez przypadek rozwaliłam w swojej nowej jaskini. Do tego, kolor kamienia zgadzał się z kolorem tamtych odłamów, które powstały po dotknięciu kryształu. A więc najwyraźniej tamte „resztki” znikając, przemieściły się na tereny Klanu. A może nawet i wszystkich?
Zdecydowałam, że wezmę kamień ze sobą i spytam kogoś, czy już mieli z czymś takim styczność. Miałam nadzieję, że nie odwaliłam czegoś głupiego i te kamienie nie mają żadnego znaczenia. W przeciwnym razie mogłoby nie być ze mną ciekawie. Niekoniecznie uśmiechało mi się być tą, która przyniosła zagładę swojemu Klanowi... Nie chciałam go jednak dłużej dotykać, ponieważ nie miałam pojęcia, czy to mi jakoś nie zaszkodzi. Poszukałam jakiegoś większego liścia i owinęłam nim kamień. Wtedy dopiero wzięłam go do pyska i zawróciłam. Najwyraźniej nigdy nie było mi dane spełnić swoich planów na dany dzień. Z drugiej strony to było bardzo dobre, mój pobyt tutaj wciąż był ciekawy.
W pierwszej kolejności zdecydowałam się pójść do Fallena. Był osobą, której ufałam najbardziej, więc będzie mi łatwiej powiedzieć mu o tym wszystkim. Bo oczywiście wcześniej nie widziałam takiej potrzeby... Coś jednak było na rzeczy.
Oczywiście, wtedy kiedy był naprawdę potrzebny – zapadł się pod ziemię. Szukałam go dosłownie wszędzie, jednak nigdzie ani śladu. Zaczęło mnie to irytować, tym bardziej, że nikogo innego również nie spotkałam. Po entej godzinie kręcenia się w tę i we w tę, darowałam sobie. Postanowiłam wrócić do swojej jaskini i olać ten kamień, albo w ogóle go wyrzucić i zapomnieć o problemie. W pobliżu mojego celu jednak dostrzegłam znajomą postać. To się nazywa mieć szczęście...
- Hej Fallen. Mam sprawę – zaczęłam, zatrzymując basiora w miejscu
- Znowu...? – zapytał, patrząc na mnie krytycznie
- Tak, znowu. Znalazłam coś, dziwnego. Rzuciłbyś na to okiem? Może już mieliście z czymś takim do czynienia? – odpowiedziałam, kładąc przed nim kamień i odwijając go z liścia. Fallen spuścił łeb i przyjrzał mu się dokładnie, jednak w jego oczach również widziałam zdziwienie i ciekawość
- Pierwsze widzę coś takiego. Gdzie to znalazłaś? – zapytał po chwili. Westchnęłam, wiedząc, że muszę się zdradzić
- Jakiś czas temu znalazłam szlak róż, jednak po jakimś czasie one znikały. Doprowadziły mnie do ich skupiska, a tam znalazłam mapę. Pokazywała ona kilka miejsc, więc logiczne, że poszłam to sprawdzić. W jednym z nich znalazłam skorupę jakiegoś dużego, twardego jaja. W pobliżu drugiego znajdowało się Kelpie, więc sobie odpuściłam, ale w trzecim punkcie... Znajdowało się wejście do mojej aktualnej jaskini. Wewnątrz niej natomiast znajdował się kryształ w kolorze tego oka... Gdy go dotknęłam, rozpadł się na wiele małych kawałków, mniej więcej tej wielkości. Po kilku sekundach zamieniły się w brązowawe kamienie, a później zniknęły. Wygląda jednak na to, że znajdują się teraz w losowych miejscach w całym Klanie, o ile nie na terenach wszystkich klanów... – zakończyłam swoją opowieść, jednak ku mojemu zaskoczeniu Fallen wcale nie wyglądał na wkurzonego. Zamyślił się, a ja z niecierpliwością oczekiwałam aż w końcu się odezwie
- Tak jak mówiłem, nie mam pojęcia o co chodzi. Pójdę poszukam reszty, może oni będą coś wiedzieć. Ty natomiast schowaj i zabezpiecz to gdzieś... – powiedział, po czym odbiegł w swoją stronę
Myślałam, że zaraz dostanę gorączki. Nie na taką pomoc liczyłam. Skończyło się na tym, że niczego się nie dowiedziałam, zdradziłam się i nadal zostawałam sama z tym durnym kamieniem. Trzeba było go wyrzucić...!
Teraz jednak nie było odwrotu, musiałam coś z tym zrobić. Ruszyłam w stronę mojej jaskini, a gdy dotarłam do wejścia dość szybko się tam wcisnęłam. Położyłam kamień w pierwszym lepszym miejscu i ułożyłam się naprzeciw niego, bacznie go obserwując. Wydawało mi się, że z każdą chwilą fioletowe oko lśni coraz bardziej. Zaniepokoiło mnie to. Możliwe, że przyczyną tego było to, iż wcześniej znajdował się tu ten kryształ...
Przez kolejne minuty kamień lśnił tak samo bardzo. Wyglądało to dość podejrzanie i wręcz strasznie. To nie mogło tutaj być, dopóki nie dowiemy się, o co z tym chodzi. Znów więc go owinęłam, wzięłam do pyska i wyniosłam z jaskini. Trzeba go było zabrać jak najdalej stąd... Coraz bardziej poirytowana całym zajściem, powoli szłam przed siebie. Nawet nie zwracałam uwagi, gdzie... Miałam po prostu nadzieję, że zabawa z tym głupim kamieniem się opłaci. Zmarnowałam na to za dużo czasu i nerwów, miałam dość. Mogłam zrobić tyle różnych, przyjemniejszych rzeczy... Zrobić to, co chciałam i planowałam. Dlaczego ciągle to mnie musiało spotykać coś dziwnego?!
Gdy wychodziłam z lasu, usłyszałam warczenie. Szybko, ale ostrożnie się tam zbliżyłam, i udało mi się dostrzec Withered Rose. Naprzeciw niej znajdowała się jakaś bestia... Nawet nie miałam pojęcia, co to jest – zdecydowanie większe od wilka, z długą, ciemną, skudłaconą sierścią. Dobrze umięśnione, jednak zdecydowanie zbyt dobrze odżywione. Żadne z nich na szczęście mnie nie zauważyło...
Dziwne monstrum zdecydowanie wyglądało na głodne, miało dzikość w oczach. With mogła mieć kłopoty... Co prawda nie wiedziałam, co potrafi, ale z pojedynku z taką bestią raczej mało kto wyszedłby bez szwanku. Musiałam jej pomóc -  w końcu musieliśmy rosnąć w siłę, a nie słabnąć i tracić członków... Po chwili potwór był bardzo blisko niej. Nie wiedziałam, czy jest aż tak sparaliżowana strachem, czy to monstrum posiada jakieś moce, ale nie ruszała się na krok. Mogłam nie zdążyć odciągnąć uwagi bestii... Coś jednak mówiło mi, że mam szansę. Wybiegłam z krzaków i ruszyłam w stronę bestii, wciąż mając przy sobie kamień
- Stój! – wrzasnęłam, a wtedy kamień zabłysnął jeszcze jaśniej niż wcześniej. W tym samym momencie dookoła bestii powstała taka jakby fioletowa bańka, i wszystko wyglądało, jakby czas się zatrzymał. Tylko ja naprawdę nieznacznie się poruszałam, lecz po kilku sekundach wszystko wróciło do normy, a bańka zaczęła się zmniejszać, pochłaniając również bestię. To wszystko zniknęło.
Zdębiała, momentalnie stanęłam w miejscu. Nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. Jakim cudem?! O co chodzi?! Pełno pytań wypełniało moją głowę, jednak nie było żadnej odpowiedzi...
Jeszcze przez dłuższą chwilę wpatrywałam się w miejsce, gdzie stała wcześniej bestia. Nie wiem dlaczego, ale nie mogło to do mnie dotrzeć. W końcu z zamyślenia wyrwała mnie With
- Jak ty to zrobiłaś...? Co się właściwie stało? – pytała, najwyraźniej tak samo zaskoczona. Pokiwałam jednak nieznacznie głową, patrząc na nią trochę nieprzytomnie
- Nie mam pojęcia. Ale to nie jest normalne... To już druga bestia, której nie powinno tu być... Musimy iść poszukać reszty – powiedziałam, po czym zgodnie z planem pobiegłyśmy szukać reszty Klanu.
Nie zajęło nam to długo, na szczęście. Ponieważ Fallen przekazał już Silent Fearowi i Mortimerowi co działo się wcześniej z mapą i kryształem, my opowiedziałyśmy im, co się stało przed chwilą. Wszyscy wyglądaliśmy na niezadowolonych z obecnej sytuacji, jednak wtedy przypomniałam sobie o kamieniu
- Hej... Może to wina tego kamienia? Teraz on już nie lśni... Tak jakby stracił moc – powiedziałam, patrząc na tą irytującą rzecz. Tyle problemu przez coś tak małego...
- Możliwe... – burknął Fallen, najwyraźniej również zamyślony nad działaniem tej skałki
- Wygląda na to, że potrafi na chwilę zatrzymać czas i „pozbyć” się wskazanego przeciwnika... Wydaje mi się, że jednak może się przydać. Ale co z resztą? – zapytałam, coraz bardziej niecierpliwiąc się, że nic nie robimy. Mieliśmy przed sobą silną „broń”, nie było nad czym się zastanawiać. Lepiej by było, gdybyśmy zaczęli szukać innych mocy tego kamienia, a nie myśleli, co jeszcze mogło się stać
- Może powinniśmy poszukać reszty? – zaproponowała With, a ja przytaknęłam
 - Też mi się tak wydaje. To może być bardzo przydatna rzecz, nie ma czasu do stracenia. Nie możemy pozwolić, aby to dostało się do rąk naszych przeciwników!
- A z drugiej strony, skąd wiecie, że to nie ma jakiś „skutków ubocznych”? – rzucił Mortimer, krytycznie przyglądając się kamieniowi
- Nie przekonamy się o tym, jeśli nie znajdziemy innych odłamów kryształu. Wszystko jest możliwe w tym przypadku... – odparł Silent, chyba najbardziej zainteresowany zaistniałą sytuacją
- Obyśmy zdążyli przed resztą... Bo jeśli każdy odłam ma inną właściwość, nigdy nie możemy być pewni, jaką siłę otrzymają inne Klany. Powinniśmy się pospieszyć – dodałam, patrząc na Fallena. On również nie wyglądał na zadowolonego, jednak nie mieliśmy wyboru. Prędzej czy później i tak wyszłoby to na jaw... A może mielibyśmy i więcej problemów niż teraz.

QUEST ZALICZONY!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!