niedziela, 28 maja 2017

Od Kristin - C.D. Savior'a "Jak tu dotarłam?"


- Cóż... Dla mnie nie ma to różnicy który z Was by mnie oprowadził - powiedziałam.
- Hmm... Skoro reszta jest zajęta to chodź ze mną - basior uśmiechnął się, po czym zaczął iść w głąb lasu.
Już po kilku sekundach wędrówki po lesie rozpadało się na tyle, by moje futro było całe przemoczone. Przez jedną, krótką chwilę zastanawiałam się, czy opłaca mi się biec do oddalonej o kilkadziesiąt metrów jaskini, ale zauważywszy ciemnogranatowe chmury wiszące nisko nad ziemią, szybko podjęłam decyzję.
Równym krokiem ruszyliśmy w stronę powalonego drzewa, które znajdowało się niedaleko nas. Gdy tylko weszliśmy do "pomieszczenia", burza rozpętała się całkowicie. Już nie zwracałam uwagi na coraz bardziej nasilający się deszcz; i tak byłam już wystarczająco przemoczona. Miałam tylko nadzieję, że nie zachoruję. Tylko wtedy mi tego brakowało.
Stał tuż przed wejściem i z dumnie uniesioną głową obserwował otoczenie.
- Tu nie jest tak źle... - odezwałam się w końcu.
- Mam rozumieć, że ci się podoba? - zapytał, odwracając głowę w moją stronę.
- Chyba tak - odpowiedziałam jak zwykle z uśmiechem. - Jest tu wystarczająco dużo miejsca... No dobra, bardzo dużo miejsca. Znajdzie się coś miękkiego do spania i będzie dobrze. A na razie chyba przeczekam tu tą burzę...
- Dobrze. Ja niestety muszę wracać do reszty. Jeśli będziesz czegoś potrzebowała to będę niedaleko - uśmiechnął się. Dumnym krokiem podszedł do wyjścia, po czym opuścił mój domek. 
Zwinęłam się w kłębek na twardym podłożu i zaczęłam wsłuchiwać się w szum deszczu. Po chwili do tego doszły jeszcze grzmoty, a błyski piorunów rozświetlały wnętrze. Idealnie zdążyłam. Niecierpliwie czekałam na koniec burzy... 
Było juz po zachodzie, a to oznaczało, że wszystkie jeleniowate wyszły na polany, by się posilić. 
- *Może pójdę się po niej przespacerować? I tak nie mam nic lepszego do robienia tutaj.* 
Podniosłam się i opuściłam mój dom. Kierując się w stronę polany, przyglądałam się każdemu mijanemu przeze mnie drzewu. Po kilku minutach byłam u celu. Przyczaiłam się w krzakach na obrzeżach polany aby jelenie i sarny się nie spłoszyły. Obserwowałam zabawy małych jelonków, rozglądałam się także w poszukiwaniu roślin, które mogły by mi się kiedyś przydać. Zobaczyłam jedną z nich, tylko problem w tym że były one na drugim końcu polany, tuż za stadem. Świetnie, po prostu super! Pierwszy dzień i już utrudnienia! Ale no cóż... Muszę sobie jakoś z tym poradzić. Postanowiłam obejść polanę dookoła nie płosząc przy tym jeleni. Ruszyłam w drogę.

< Ktoś? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!