poniedziałek, 22 maja 2017

Od Inez - C.D. Arcun'a "Wybawienie? Czyli jak tu dotarłam"


Poczułam niemal niewyczuwalne muśnięcie na pysku. Wiedziałam, że to tamten wilk, którego zauważyłam wcześniej. A może to jednak nie ten? W każdym razie, wilk to wilk. Z pewnością gdy tylko się obudzę, zabije mnie. Chociaż może jednak nie? Zawsze pozostaje wierzyć. No właśnie. Wierzyć, w co? W litość? A czy ona w ogóle istnieje na tym świecie? Nie wiem.
Przyjrzałam się osobnikowi. Mimo posiadania oczu obwiązanych czarną wstęgą, widzę wszystko. To tylko pozory, by nikt nie mógł spojrzeć w moje oczy. Wtedy już na pewno dawno bym nie żyła. Wilk wyglądał na silnego i potężnego osobnika. Jego sylwetka była masywna, mógł mnie zabić w ułamku sekundy. Jednak wyraz pyska... Wskazywał coś zupełnie innego. Można z niego wyczytać, że jest to przyjazny i spokojny osobnik.
Przedstawił mi się podekscytowany. Jego imię brzmiało chyba Arcun, czy jakoś tak. Dowiedziałam się, że zamieszkuje tereny tej watahy, która podzielona jest na cztery, nienawidzące siebie nawzajem klany, które walczą między sobą o pewny teren. Dowiedziałam się też, że basior należy do klanu Fortis Corde, głównego ze wszystkich.
Zainteresowała mnie cała ta opowieść, dlatego postanowiłam spytać o dołączenie. Wahałam się chwilę, jednak uznałam, że skoro wilk nie zabił mnie do tej pory, to znaczy, że nie potraktował mnie jak potencjalnego wroga, więc raczej nie miał powodów by zabić mnie teraz. Chociaż... Spodziewać można się wszystkiego.
Zyskałam twierdzącą odpowiedź, co wywołało u mnie pozytywne emocje. Nie okazałam tego jednak na zewnątrz. Nie stać mnie na uśmiech. Moim zdaniem nie warto za wcześnie pokazywać swego wnętrza, z powodu, że ktoś mógłby tego nie docenić i odrzucić nas.
Informacja o potrzebie dotarcia do alfy jednego z klanów, by złożyć prośbę o dołączenie, niespecjalnie przypadła mi do gustu. No ale czego innego mogłam się spodziewać? Chciałam działać na własną łapę, jednak nie znając terenów, wiedziałam, że zanadto sobie nie poradzę. Stąpałam po cienkim lodzie. Jeden nieostrożny krok, a wszystko mogłoby przepaść. Dlatego postanowiłam spytać basiora, czy by mi nie pomógł. W końcu, jak mówią, kto pyta nie błądzi, a wspomniany osobnik sprawiał wrażenie pomocnego.
- Wiesz może gdzie mogę znaleźć alfę tego Klanu? - spytałam cicho, spoglądając w kierunku wyjścia. Oczekiwałam odpowiedzi z cichą nadzieją, że będzie ona twierdząca. Oczywiście, nie myliłam się. Po chwili wilk skierował się w nieznanym mi kierunku. Jednak słońce nie zdążyło jeszcze zajść, co utrudniało mi podróż. 
- Wolałabym zaczekać do wieczora - przekazałam cicho. Nie byłam pewna jak zareaguje. W końcu, to trochę dziwne, bo dzień był nawet piękny, jakby określili to poeci. Słońce ogrzewało podłoże, a woda przynosiła ochłodę w ten upalny dzień. Niestety wolałam przeczekać, ze względu, że ciepłe promienie mogły by podrażnić moją skórę, a przecież nikt nie chciałby umrzeć spalony żywcem. No dobra, może przesadzam. Ale zwyczajnie jest za ciepło. Wilk, choć nieco zmieszany, odparł, że oczywiście możemy zaczekać. Podziękowałam w duchu i wróciłam do poprzedniej pozycji. Byłam trochę ciekawa, czy Acrun odejdzie, czy poczeka gdzieś w pobliżu. Jednak postanowiłam nie okazywać zbytniego zainteresowania jego osobą. Znacznie lepiej jest mi się ukrywać ze swoją osobowością. Nie widząc więcej sensu w zbędnym używaniu głosu, postanowiłam, że od tej pory będę się z nim porozumiewać za pomocą telepatii, jeśli w ogóle posiada taką zdolność. Jeśli nie... Może być problem.

***

Dochodził już wieczór. Wstałam więc i wygrzebałam się z wykopanej dziury. Rozejrzałam się w koło. Jak się okazało wilka nigdzie nie było. Postanowiłam więc zacząć poszukiwania na własną łapę. Skierowałam się w stronę lasu, który jeszcze przed wkroczeniem na tereny, bardzo mnie zaintrygował. Niemniej jednak nie miałam wówczas możliwości zwiedzenia go, dlatego też przełożyłam to na chwilę obecną. Mogłam przecież szukać Alfy i jednocześnie zwiedzać okolicę. Powolnym krokiem skierowałam się w wyznaczonym celu. 
Nie dane mi było jednak dojść zbyt daleko. Już po pokonaniu odległości kilkunastu łap, wyczułam bardzo wyraźną woń. W pobliżu był jakiś wilk. Na dodatek przemieszczał się w moim kierunku. Lepiej dla mnie. Skierowałam się w jego stronę licząc, że to Alfa. Wkrótce później stanął przede mną potężny basior. Przyjmował dumną postawę, co mogło sugerować, że dziś mam szczęście i właśnie trafiłam na przywódcę Klanu. Futro wilka było w różnych odcieniach brązu z domieszką bieli, a całość dekorowało kilka ozdób w postaci piór, kolczyków i opaski na łapie. Wyprostowałam się, by nie dawać od samego początku złego przykładu jakiegoś słabeusza. Chciałam jakoś zabłysnąć w jego oczach. Obawiałam się, że jeśli tego nie zrobię, od razu mnie wygoni. Jednak po chwili wpatrywania się w jego oczy złamałam się, podkuliłam ogon, a wzrok skierowałam ku ziemi. Obawiałam się cokolwiek powiedzieć, jednak nie chcąc marnować cierpliwości wilka, w końcu wymruczałam niepewnie:
- Chciałabym przyłączyć się do tego Klanu.

<Savior, dokończyłbyś? :)>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!