niedziela, 7 maja 2017

Od Echo - Dzień wyjęty z życia rodzeństwa

- Echo, hej... Echo! - Donośny głos Estranged rozległ się po okolicznym lesie. 
Wstrzymałam powietrze, a mój surowy wzrok zwrócił się ku siostrze. 
- Krzycz głośniej... a dalej będziemy głodne - Zasugerowałam sarkastycznie. 
- Gdybyś choć raz mogła się skupić, porzuciła swój idealny świat skryty pod tym białym czerepem... -Wyszeptała odwracając wzrok. 
Nie odpowiedziałam słowem, lecz czynem. Położyłam łapę pomiędzy jej uszami i energicznie poczochrałam. Jak mogłam się spodziewać, moja kochana siostrzyczka błyskawicznie poczęła układać swoją grzywkę. 
- Wiesz, że tego nie lubię - Warknęła z wyczuwalną nutą sympatii. 
- Wiem, myślisz, że dlaczego robię to od dziecka? - Zapytałam retorycznie, sprowadzając wiatr ze wszystkich stron świata. Wzięłam głęboki wdech i...
- Stado znajduje się na północ... tak mniej więcej kilometr stąd. Gdyby nie fakt, że stanęłaś na suche gałęzie, nie musiałybyśmy teraz ich ścigać... 
- Stanęłam na suche gałęzie?! Wywróciłaś mnie na nie! 
- Tak, tak... to nieistotny szczegół. W końcu potrafisz lewitować - Odparłam. osłaniając ślepia przed wzmagającą się zamiecią. - Chodź, śnieg prawie zasypał ślady. 
Podążałyśmy tropem stada reniferów, które uciekło nam mówiąc krótko przez moją głupotę. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że nie powinnam tego robić... biorąc pod uwagę klimat terenów objętych panowaniem naszej dwójki oraz fakt, iż takie okazje na polowania są raczej znikomą okazją. Naszym celem były dwie duże, najlepiej dobrze umięśnione sztuki. Wypatrywałyśmy czegokolwiek w białej śnieżycy, aby nie przejść obok gromady obojętnie... mimo to, gdyby nie czujne oko mojej wspólniczki, nasze wysiłki skończyłyby się na pustym żołądku. 
- Tam, na prawo od nas. Blisko pięciu osobników - Powiedziała rozpoczynając przemianę. 
- Plan jest taki sam, mamy tylko jedno podejście. Jeśli teraz nam uciekną, dostaną się na terytorium Fallen'a. A tego oczywiście nie chcemy. 
Estranged, już pod postacią renifera nie była w stanie odpowiedzieć, więc jedynie poruszyła łbem. Ja natomiast zaczęłam rozglądać się w jaki sposób będę w stanie ubić dwa dorosłe osobniki w tym samym czasie, na szczęście plan wpadł mi do głowy w idealnym momencie. Moja siostra zmieniła swoją postać zaganiając grupę zwierzyny łownej idealnie w moją stronę, a raczej w stronę kręgu z moich klonów. Dzięki nim odizolowałam dwa osobniki, na które napierając zepchnęłam w okolice dużego głazu. W jednej chwili wiatr z niesamowitą prędkością uderzył w ich boki, co poskutkowało rzutem niczym szmacianą lalką. Po zderzeniu z kamieniem oba samce leżały martwe. 
- Zanosimy do jaskini czy jemy tutaj? - Zapytałam, jednak nie uzyskałam odpowiedzi. 
Estranged z całych sił wgryzła się w świeże, ciepłe i krwiste mięso, pobudzając tym samym mój apetyt. Chwilę później zrobiłam to samo, jednak coś mi nie pasowało. Wilk, samiec o kremowej sierści obserwował nas z odległości mniej więcej stu metrów. Po głębszej analizie rozpoznałam w nim samca o imieniu Simon, i właśnie takie imię wykrzyknęłam, aby zwrócić na nas jego uwagę. Widziałam, że nie jest tu bez przyczyny, najpewniej również czatował na to piękne stadko. Podczas gdy my z radością prowadziłyśmy konsumpcję, basior zbliżył się do nas, przysiadł oraz przywitał. Obserwowałam go, widziałam, że również jest głodny. Niestety, reszta zwierzyny odbiegła na tereny naszego przeciwnika. Obróciłam łeb ku siostrze i po błyskawicznej wymianie spojrzeń i przełknięciu cudownego w smaku kawałka mięsa wyszeptałam. 
- Częstuj się, wiem, że zabrałyśmy ci ofiary sprzed nosa - Tym samym spojrzałam na drugie zabite zwierze. 

< Simon, skusisz się? :) >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!