Wszystkie reakcje wilczycy sprawiały mi ogromną radość. To, jak się rzucała, jak próbowała coś zrobić, krzyczeć... naiwna suka myśląca, że ma ze mną jakiekolwiek szanse i wyjdzie z tego cało - tyle miałem do powiedzenia o niej. Kochałem to robić. Kochałem męczyć swoje ofiary, więzić je w małych przestrzeniach, najlepiej gdy jest to ich własny dom i zabijać w męczarniach, bawiąc się długo. Miałem zamiar spędzić przynajmniej dwie godziny na zabawie z moją nową przyjaciółką w kotka i myszkę. Największą frajdę sprawiała mi świadomość, że jest to świeżo upieczona partnerka jej sąsiada z naprzeciwka, który jest święcie przekonany, że jego dama serca właśnie śpi, śniąc naturalnie o nim To się rano zdziwi, ha.
- Oj, niegrzeczna dziewczynka - Parsknąłem śmiechem, kiedy wilczyca ledwo przede mną wyhamowała. Wyrwała się z mojego uścisku i popędziła w panice w stronę wyjścia, co wyglądało dość komicznie. Miałem wrażenie, że za chwilę pogubi nogi w tym biegu. Wystarczył jeden sus i już nie miała jak uciec. Nie wiedziałem czy jest bardziej rozgniewana, że jakiś przygłup wybudził ją z jej pięknych miłosnych snów, czy też przerażona faktem, iż ten przygłup jest jednym z najlepszych morderców, jakich spotkała w swoim życiu. I bynajmniej ten przygłup nie był mordercą biednych białych zajączków, a wilków, szczególnie pięknych wilczyc, takich jak ona. Niby przygłup, ale jak przyjdzie co do czego, strach się bać.
- Pobawmy się!
Wadera totalnie nie wiedziała co ma robić, ciągle próbowała w jakiś sposób ominąć mnie i wydostać się na zewnątrz. Pewnie od razu dałaby nura do rzeczki i wskoczyła do jaskini swego kochasia jak oparzona. Niestety, ja miałem troszeczkę inny pomysł na jej najbliższą przyszłość. Moja wizja podobała mi się o wiele bardziej, jeśli mam być szczery. Stwierdziłem, że dosyć gry wstępnej i pora zająć się sprawą na poważnie.
- Dlaczego nic nie mówisz, Last Hope? - Zapytałem. Jej imię poznałem oczywiście dzięki mojej mocy Shinigami, więc teraz byłem już pewien, że jednak nie jest tak bezużyteczna, jak mi się wydawało i naprawdę może coś zrobić. I tak uważałem, że mogli mi zostawić jakąś lepszą moc, kiedy od nich odchodziłem. - Mowę ci odjęło? Wiem, że jestem przystojny, ale żeby aż tak?
- Jesteś paskudny - Wysyczała, przybierając bojową pozę. Wyglądała bardzo zabawnie.
- Och, dziękuję, aż się zarumieniłem - Uśmiechnąłem się, delikatnie kłaniając się w stronę mojego celu.
- Jesteś popaprany! - Wrzasnęła. W tamtej chwili naprawdę zrobiło mi się cieplej na serduszku.
- Powiedziałaś moje ulubione słowo! - Zakrzyknąłem. - Chociaż wiem, że chciałaś powiedzieć co innego... Powiedziałaś to w myślach... Będę musiał cię za to ukarać.
- Łapy z daleka! - Krzyknęła niemal na całe gardło, wytrzeszczając przy tym oczy.
- A kto tu mówił o łapach? - Zapytałem unosząc jedną brew i pokazałem jej moje ukochane mroczne ciernie, moje kochane roślinki. Wyrosły one z moich pleców i rozłożyły się dumnie. Im większe były, tym bardziej wadera wytrzeszczała oczy i otwierała pysk. - Zabiją cię w ułamku sekundy. Ale spokojnie, to tylko demonstracja. Nie zabiję cię.
- To niby po co tu przyszedłeś?!
- Już mówiłem - Prychnąłem obrażony. No jak ona śmiała mnie nie słuchać?! - Chcę się pobawić! Ach, czekaj... Zabijanie, zabawa, zabijanie, zabawa... Ach, no tak, przecież to to samo. Wybacz. To co, miejmy to już może za sobą, nie?
< Last Hope? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!