Od dłuższego czasu nikogo już nie zabiłem, co było dla mnie bardzo frustrujące, powiedziałbym nawet, że miałem przez to niezłe humorki i byłem nieznośny. Tak więc, kiedy już wszystko sobie zaplanowałem, ruszyłem bez powiadamiania kogokolwiek w stronę terenów pozostałych Klanów, by znaleźć sobie jakąś szybką ofiarę. Chciałem, aby był to w miarę doświadczony osobnik, ponieważ lubiłem mieć jakieś wyzwanie, a nie uganiać się za płotkami, które i tak prędzej, czy później zdechną z łapy kogoś innego lub z powodu własnej głupoty.
Pierwszym i ostatnim Klanem, jaki odwiedziłem, był nasz największy wróg, czyli Fortis Corde, Klan słodziutkiej siostrzyczki Fallen'a. Zacząłem rozglądać się za członkami tego Klanu. Część z nich znałem od dawna, na przykład Patton'a i Makkę. Wiedziałem, że zabicie ich graniczy niemal z cudem i nie jest proste. Avalanche nie mogłem zabić, bo Fallen kazał jej nie tykać pod żadnym pozorem, podobnie jak reszty swojej rodziny. Chyba jego rodzeństwo musiało naprawdę nieźle przeskrobać, by obudzić w nim taką nienawiść.
Zacząłem więc poszukiwać przypadkowej ofiary, w której mógłbym zatopić kły bez żadnych konsekwencji. Powinna być ona w miarę możliwości blisko granicy i nie odznaczać się niczym specjalnym wśród innych wilków. Średnie umiejętności. Chciałem, aby łączyły ją również bliskie relacje z kimś z Klanu, by dodatkowo doprowadzić jej kochasia do załamania. Nie byłem jednak pewien, czy w innych Klanach powstały jakieś pary. Wiedziałem, że Fallen ma taką informację, jednak jeśli zapytałbym się go, czy jest jakaś para na terenie całej Watahy, zacząłby coś podejrzewać. A tu chodziło o to, by nikt nic nie wiedział.
Wreszcie u schyłku pierwszego dnia moich poszukiwań, udało mi się odnaleźć to, czego szukałem. O zachodzie słońca byłem nad jeziorem i znalazłem tam dwójkę rozmawiających wilków. Oba były szare lub brązowe, takie zwykłe, bez żadnych ciekawych odznaczeń. Idealnie. Obrałem sobie za cel wilczycę, ponieważ była bardzo ładna, a przecież takie ciałko nie może się zmarnować, w grobie będzie wyglądało pięknie. Śledziłem ich aż do jaskini wadery, potem musiałem przeżyć całuśne pożegnanie i tak oto, kiedy samiec poszedł, zostałem sam na sam z wilczycą. Ale czy aby na pewno sam na sam?
Trzy razy uważnie sprawdziłem, czy nikogo nie ma w pobliżu. Najbardziej bałem się Patton'a, cholerny szpieg mógł dostać się do jaskini w ułamek sekundy, a szans zbyt dużych z nim nie miałem. Demonik o wiele przerastał większość wilków w Watasze, w końcu należał tutaj od początku i zdążył dorobić się majątku i doświadczenia.
Zacząłem zabawę.
Na pierwszy ogień poszła mgła, która szybko przykryła całą okolicę wadery. Robiło mi to za zasłonę dymną, jeśli ktoś zobaczy mgłę tak gęstą, z pewnością nie wejdzie w jej głąb, a nawet jeśli to zrobi, istnieje duże prawdopodobieństwo, że umrze po drodze i i tak nie zdąży nic zrobić w kwestii wadery. Zawsze warto się zabezpieczać. Zmieniając się w cień, bezszelestnie dotarłem do wnętrza jaskini i ułożyłem się w kącie przeciwległym do miejsca, w którym spała sobie spokojnie moja ofiara.
Użyłem Remember Me, mocy, która działa także na wilkach, które znajdują się w spoczynku. Połączyłem tę moc z Bloody Smile, aby wkraść się w umysł wilczycy i wywołać halucynacje. Chodziło o to, by się obudziła. Oczywiście mógłbym ją zabić śpiącą, jednak miałem swój honor i unikałem tego typu rozwiązań.
Wilczyca dzięki wszystkim mocom zaczęła się powoli miotać, jej sen stawał się coraz bardziej niespokojny. Byłem pewny, że za chwilę się obudzi, jednak nie robiłem z tym absolutnie nic, przecież to zabawa! Wreszcie wadera obudziła się z wrzaskiem. Zaczęła panicznie rozglądać się po pomieszczeniu, nie umiejąc złapać oddechu. Wreszcie jej wytrzeszczone oczy spojrzały prosto na mnie.
- Witaj - Mruknąłem z lekkim uśmiechem.
< Last Hope? Niespodzianka! >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!