Po długiej podróży... Zatrzymałem się w lesie. Stwierdziłem, że to koniec podróży, ponieważ siedziałem wtedy z wilkiem. Jak jest wilk, jest wataha. Rozmowę rozpocząłem ja:
- Cześć, jestem Arcun. Szukam watahy, miejsca odpoczynku. A ty?
- Nie powiem ci - Szepnął głosik.
Najwidoczniej była zmieszana, czy rozmawiać za mną, czy nie. Jednak przemówiła.
- Jesteś na terenie Watahy Krwawego Wzgórza. Jestem jedną z samic przynależącą tu - Tłumaczyła. - Czyli chcesz należeć do nas, być jednym z nas?
- Owszem. Bardzo dobrze to ujęłaś - Pochwaliłem. - Może powiesz mi, jak cię nazywają?
- Nie - Odrzekła pewna siebie. - Nie.
- Ok, już słyszałem. Drugi raz nie musisz powtarzać - Uśmiechnąłem się. - To zaprowadzisz mnie do jakiegoś tam przywódcy, Alfy? - Poprosiłem.
Kiwnęła łbem. Wyruszyliśmy.
***
Trochę pospacerowaliśmy, pogadaliśmy. Widać, zmęczyła się trochę. Ja nie.
- Jestem głodna - Stwierdziła.
- I...? - Podpuszczałem ją, żeby się pozłościła.
- Ty, jako samiec, powinieneś coś upolować - Burknęła niezadowolona.
- Ok, Ok. Poczekaj - Uległem. - Zostań. Nie odchodź. Zaraz przyjdę.
***
- Masz - Rzuciłem jej sarnę. - Może być?
- Oh tak! - ucieszyła się. - Piękna! Taka... gruba! A... dla ciebie?
- Myślałem, że się podzielimy... - Burknąłem ironicznie.
Ta zawstydziła się.
- No...Możemy... - Szepnęła zmieszana. - Oczywiście.
- Dzięki.
Jadłem swoją połowę. Ona swoją. Moją uwagę przykuły jej cudowne oczy. Niczym lustro. Mógłbym się w nie patrzeć dniami. Nie wytrzymałem.
- Masz cudowne oczy, wiesz?- Zagadałem ją.
<Jakaś samiczka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!