Odkąd nasza wataha podzieliła się na Klany, żyło mi się tutaj o wiele lepiej. Było mniej wilków. Mniej osób, które mogły mnie zranić. Czułem się wolny. Czułem się bezpieczny. No, prawie. Nigdy nie będę się czuł tak, jak chciałbym się czuć. Wieczne niezadowolenie to cecha, która towarzyszy mi od dawna. I mówiąc szczerze, całkiem ją lubię. Uważam, że do mnie pasuje. I to jeszcze jak.
Echo i Estranged dobrze spisywały się jako Alfy Klanu, nie mogłem o nich powiedzieć złego słowa. Jednak dwie Alfy to o trzy za dużo. One są wszędzie. Zawsze na nie trafiam. Pomimo, że nasz Klan nie należy do rozległych, ciągle trafiam na kogoś. To wkurzające. No chyba, że tym kimś jest Lost. Bo ona wie, że chcę pobyć sam. Mówi mi "cześć" i mija obojętnie, wiedząc że pogadamy później, kiedy oboje będziemy w lepszych humorach. Za to uwielbiałem moją przyjaciółkę. Czułem się przy niej wolny i miałem dużo własnej przestrzeni.
Nie uśmiechało mi się jedzenie z Alfami. Wolałem już pójść sobie po coś innego do jedzenia. To nie dlatego, że ich nie lubię, po prostu czasem jest czas na samotne refleksje. I właśnie takiego czasu teraz potrzebowałem. Delikatnie mówiąc, wpadłem w poważne uzależnienie i wszyscy lokatorzy mojej jaskini zdawali sobie z tego sprawę. Chciałem odetchnąć i pomyśleć o tym na spokojnie. Jeśli będzie trzeba, nawet popłakać... To, co się ze mną stało, nigdy nie powinno się wydarzyć.
Jednak z grzeczności nie mogłem im odmówić wspólnego posiłku. Wydawały się bardzo szczęśliwe. Cieszyła ich współpraca, wsparcie. Cieszyło je to, że posiadają rozwijający się i wierny Klan. Kochały tą robotę. I chociaż każda z nich miewała pewnie gorsze dni, tygodnie, miesiące, zawsze miała na kogo liczyć. Nie były uzależnione od niczego, prócz siebie nawzajem. Też to pamiętałem. Jednak pewne cudowne oczy postanowiłem zamienić na kieliszek wódki... W sumie to nie postanowiłem. Byłem do tego zmuszony.
- Dzięki - Uśmiechnąłem się do nich, starając się ukryć łamiący się głos. - Widzę, że dobrze ze sobą współpracujecie i jesteście świetne w polowaniach. Nie myślałyście o przeniesieniu się do Viridi Agmen? - Zażartowałem, aby maska wydawała się wiarygodna. Udało mi się.
- Hah, nie wygłupiaj się, w życiu nie zdradziłybyśmy naszego Klanu - Uśmiechnęła się Estranged.
- I ty oczywiście również - Dodała Echo, patrząc na mnie badawczo. Pokiwałem energicznie głową. Nie, nie miałem zamiaru odchodzić z tego Klanu. Miałem tutaj przyjaciółkę, ciepły kąt i piękne widoki. To mi wystarczało.
Wgryzłem się w ciepłe mięso, a krew spłynęła mi po gardle. Kochałem ten metaliczny smak. Dlatego wiedziałem, żeby z tym również nie przesadzać. Nie wiadomo od czego jeszcze się uzależnię...
- To dobre miejsce na polowania - Zagadnęła Echo.
- Prawda - Odparłem.
- Niestety spora część stada przeniosła się na tereny Cecidisti Stellae... - Westchnęła Echo.
- Wrócą - Rzuciłem. - Tutaj będzie im lepiej. Pod śniegiem jest trochę trawy, a Klan Fallen'a to istne pustkowie, nieprawdaż? - Nie czekając na odpowiedź kontynuowałem wywód. - Zaatakujemy go kiedyś?
- Nie wiem, czy powinnam ci udostępniać takie informacje - Estranged mówiąc to, łypnęła okiem na siostrę. - Ale mamy zamiar połączyć siły z Fortis Corde i Viridi Agmen.
- Nie rozumiem jednego - Wtrąciła się Echo. - Czemu Klan Avalanche jest taki... biedny? Przecież doszły do niej dwa najlepsze wilki w Watasze, Patton i Makka. Ona sama jest bardzo silna...
- Nie wiem czemu tak jest - Odparłem. Nie miałem pojęcia, jak dalej poprowadzić rozmowę...
< Echo? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!