Wszystko mnie bolało, byłam wykończona, dosłownie jak zwłoki. Jak tylko Castiel wszedł do środka, uśmiechnęłam się do niego ciepło.
- Są cudowni, prawda? - nachyliłam się nad synami, trącając ich delikatnie nosami.
- Skarby - mój partner usiadł obok mnie, dziękując po cichu Alfie, który nam pogratulował, a później się oddalił. - Tomoe i Moon - szepnął cicho, wlepiając w nich swój wzrok. - Są tacy tyci, tyci.. Tacy bezbronni.
- Właśnie po to tu jesteśmy, żeby ich ochraniać - Polizałam go delikatnie po policzku. - Spokojnie, damy sobie radę, twoi rodzice nam pomogą, inni członkowie Klanu będą zachwyceni. Nic więcej do szczęścia nam nie trzeba - pomachałam wesoło ogonem.
Miałam dzieci, wyjątkowego partnera. Mogłam się cieszyć swoją własną rodziną, teraz moim zadaniem było ją chronić od wszystkiego złego razem z Castielem. Tak oto minęło sporo czasu, szczeniaki wyrosły na tyle, by mogły poruszać się samemu w jaskini, wokół niej oraz z jednym z dorosłych trochę dalej. Bracia byli nierozłączni, wszystko robili razem, nawet jak coś zbroili to każdy stawał za drugim murem - jak tu ich nie kochac? Cud miód i malina. Wychowanie ich należało do o dziwo prostej rzeczy, czasami sprawiali kłopoty, jak to dzieci. Dziś postanowiliśmy się wybrać w czwórkę nad jezioro. Temperatura sięgała chyba powyżej dwudziestu siedmiu stopni, każdy z nas chciał zaczerpnąć zimnej, orzeźwiającej wody. Mało tego, dzieciaki mogły się pobawić, trochę popływać, a my byśmy mieli czas dla siebie. Zostawiłoby się ich na kilka sekund samych..Co mogliby zrobić? W końcu są mali, a jak się powie, żeby siedzieli na miejscu, to tak zrobią. Spojrzałam na swojego partnera, machając wesoło ogonem.
- Co się tak uśmiechasz? - spytał.
- A nic, tak tylko. Zaraz się chyba położę w cieniu, bo nie wytrzymam tego gorąca. Mam wrażenie, że zaraz się rozpuszczę...
< Castiel? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!