Dla wilka z takimi żywiołami jak moje, temperatura nie stanowiła jakiegoś dużego problemu, jednak biorąc pod uwagę moją długą grzywę i futro, również się gotowałem, podobnie jak Celty. Nasze rosnące coraz szybciej dzieci nie miały tego problemu. Nieważne jak wysoka była temperatura, one i tak miały siłę, by się bawić i wariować. Kochałem moich synów. Kochałem Celty. Cała moja rodzina była wspaniała. Kiedy patrzyłem na siebie sprzed kilku lat, dostrzegałem całkiem innego wilka.
- Zaraz wymyślę jak nas ochłodzić - Powiedziałem.
Kiedyś w życiu bym tego nie zrobił. Odburknąłbym jej coś niemiłego i zaszył się w kącie, pogrążając się w smętnych przemyśleniach. Taki kiedyś byłem. Zepsułbym wszystkim zabawę, każdego zgnoił i siedział zadowolony, patrząc na smutne twarze wilków. Kiedyś nie lubiłem swojej rodziny. Miałem rodzeństwo, z którym raczej się nie trzymałem i rodziców, których miałem w sumie gdzieś. Jednak z czasem zacząłem doceniać to, co mi zostało. Nie mam już ani brata ani siostry, zostali mi Jason i Alexis. Nauczyłem się dbać o to, co mam i pielęgnować relacje z wilkami. Dbam o Celty. O chłopców też. Mam dobry kontakt z rodzicami, mieszkamy wszyscy pod jednym dachem, jak prawdziwa wilcza rodzina.
- Dobrze, że można na ciebie liczyć - Uśmiechnęła się moja wybranka. - Trzeba będzie zawołać chłopców, aby zeszli ze słońca, bo może się to dla nich źle skończyć.
- Myślisz, że nas posłuchają? - Zaśmiałem się. - Wątpię.
- Powiemy im, że za parę minut będą mogli pójść się znowu pobawić - Spojrzała na mnie TYM spojrzeniem. Już wiedziałem, że coś kombinuje i chce mnie w coś wkręcić. - A ty oczywiście pobawisz się z nimi.
- Jasne - Uśmiechnąłem się. - Uwielbiam się z nimi bawić.
- Wiem - Rzekła. - Czasem mam wrażenie, że bawisz się lepiej od nich.
Zaczęliśmy się śmiać, a kiedy już się opanowaliśmy, zawołaliśmy naszych chłopców.
< Tomoe? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!