piątek, 12 maja 2017

Od Altheny - C.D. Silver'a "Na granicy"


- Cesi-co? – zapytałam udając rozbawienie, gdy tylko usłyszałam nazwę mojego klanu. Nie mogłam się zdradzić. Nie mogłam go zaatakować, pomimo, że tak bardzo chciałam. Jak na samicę, wcale tak bardzo od niego nie odstawałam, jeśli chodzi o wzrost czy posturę. Tak bardzo chciałam zatopić w nim kły... Postawić krok bliżej wygrania całej tej gry... Jednak nie nadszedł na to jeszcze czas
- Nie kłam. Należysz do tego klanu – odparł, próbując mnie sprowokować. Nie ze mną te numery. To ja tu gram główne skrzypce...
- Głuchy jesteś? Mówiłam, że do niczego nie należę! – warknęłam, patrząc na niego spode łba. Zapadła chwila ciszy, przez którą zdążyłam przeanalizować jego wypowiedź – Poza tym, nie chcę walczyć. Mam inne problemy na głowie... Czy nie mogę po prostu zjeść swojego posiłku i odejść? – zapytałam wywracając oczami
- Mojego posiłku... – burknął, ale od razu stulił uszy. Chyba nie chciał tego powiedzieć. Ruch na moją korzyść
- Zabrałam ci ofiarę? – zapytałam, przekręcając głowę jak szczeniak. Delikatne przejście w stan „obronny”. Mój przeciwnik zmarszczył brwi i przyjrzał mi się uważnie. Nie odpowiadał jednak. Wpadłam wtedy na pewien pomysł. Zwierzyna ewidentnie była na terytorium Cesidisti Stellae. Gdyby tylko tu podszedł, mogłabym go bezkarnie zaatakować. Podobała mi się taka perspektywa. Cofnęłam się więc o krok, po czym dodałam – Nie chcę większych kłopotów. Weź ją, jeśli chcesz... A ja już pójdę...
- Zostań tu – warknął, po czym powoli, cały spięty zbliżył się do jelenia. Znów się cofnęłam. Z każdym jego krokiem, ja też symbolicznie stawiałam mały krok do tyłu. Trzy... Dwa... Jeden! Był przy zwierzynie. Nie jadł jej jednak, tylko bacznie mi się przyglądał. Nie uwierzył najwyraźniej w moje słowa i zmiany nastroju. Niezauważalnie przygotowałam się do ataku. Czekałam na odpowiedni moment, aby się rzucić. Chyba to wyczuł, bo prowokacyjnie spuścił głowę. Udało mu się. Nie mogłam się powstrzymać, i jednym susem znalazłam się przy nim. Wyglądało to tak, jakbym chciała zaatakować go w bok, jednak wokół nas stworzyłam krąg z ognia, którego na pewno nie mógł przeskoczyć. Spróbowałam wbić kły w jego szyję, jednak napotkałam na swojej drodze przeszkodę. Jego skóra była jak kamień, i moje kły ledwo ją drasnęły. Od razu go puściłam, wiedząć, że nic nie wskóram... Odsunęłam się do ściany ognia, celowo wystawiając na jego atak. Pod wpływem emocji również się na mnie rzucił, jednak zgodnie z planem udało mi się mu umknąć i zajść od tyłu. Prawie udało mi się wepchnąć go wprost w płomienie, jednak jakimś cudem się zaparł. Natychmiast wycofałam się na przeciwną część „ringu”. Moje znaki zapłonęły. Uniemożliwiło mu to zaatakowanie mojego brzucha i karku bez jakichkolwiek obrażeń. Oczywistym było przecież, że płomienie przeniosłyby się na jego szarą sierść. Nie mógł mnie zaatakować również od tyłu, bo ogon również stał się niczym pochodnia. Poczułam się pewniej
Oboje czekaliśmy na kolejny ruch przeciwnika. Gdy jednak basior chciał ruszyć w moją stronę, wzniosłam przed sobą mur z płomieni. Wyhamował. Wiedziałam, że mogę go po prostu spalić żywcem, ale to nie byłoby to samo. Chciałam wykończyć go samodzielnie...
Po chwili usłyszałam głośnie wycie, prawdopodobnie z przeciwnej części terytorium Cesidisti Stellae. Rozpoznałam je od razu... Jednak basior z którym walczyłam wykorzystał moją chwilę nieuwagi i znów zaatakował. Nie wiem do końca, jak udało mi się tego uniknąć. Momentalnie wykorzystałam kolejną z moich mocy, i nim się zorientował, z ognistego kręgu zaczęły pojawiać się grupy węży. Każdy z nich płonął całkowicie. Wszystkie zgodnie z moim poleceniem, zbliżały się do mojego przeciwnika...

< Silver? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!