piątek, 26 maja 2017

Od Altheny - C.D. Silver'a "Na granicy"


To nie było zgodne z planem. Miałam przekazać to mojemu Klanowi, a ten idiota mi na to nie pozwolił. Księga już nie istniała, zmieniając się w popiół. Rozeźliło mnie to kompletnie. Wiedziałam, że jest w mojej pułapce – z własnej woli wkroczył na nasze tereny, był w moim ognistym okręgu. Nie miał jak uciec.
W mgnieniu oka zmieniłam się w czarny dym, aby nie był w stanie mi nic zrobić. Po chwili zaczęłam zacieśniać krąg, ale nie widząc w tym większego sensu, podpaliłam ziemię tuż pod nim. Jego sierść szybko zajęła się ogniem. Udało mi się zobaczyć przez „ognisty mur” jak cierpi... Próbuje usilnie się tego pozbyć... Uśmierzyć swój ból... Bez efektu. Patrzyłam jak on sam staje się taką księgą.
Ostatnimi siłami próbował się zbliżyć i mnie zaatakować, jednak po chwili padł na ziemię. Moje płomienie podążały za nim jak cień. Już miałam odejść, gdy usłyszałam ciche charczenie
- Zdechnij... – po jego ostatnich słowach spojrzałam w jego wyniszczone oczy. Czułam, że również to robi, pomimo, iż byłam tylko karym dymem. Uśmiechnęłam się w duszy i ponowiłam atak ogniem, dobijając go. Po chwili był martwy.
Dopiero po tym wróciłam do swojej normalnej postaci. Przyjrzałam się mu krytycznie, gasząc płomienie. Musiałam z tym coś zrobić... Zauważyłam także, że zwłoki tamtego wilka również zostały pochłonięte przez ogień. On jednak mnie nie obchodził. Prawdopodobnie nikt inny o nim nie wiedział, więc wystarczy z powrotem ukryć to... pobojowisko. Ale z Silverem był inny problem. Musiałam ukryć ciało, aby nie posądzili naszego klanu o zabicie go. Oczywistym jest, że i tak to zrobią, ale przynajmniej nie będą mieli fizycznych dowodów...
Tak więc, ponieważ nie wyglądał zbyt atrakcyjnie w takiej zwęglonej formie, zdecydowałam się użyć mojego bicza i ciągnąć go za sobą. Pierwszy raz czułam lekką pogardę do tego, co zrobiłam... Nie uważałam, że to było nieodpowiednie czy coś z tych rzeczy, ale... Mój atak w połączeniu z jego mocami nie wyglądał najlepiej.
Zdecydowałam, że będę musiała go „zakopać” gdzieś, gdzie będzie ewentualnie trudno się dostać wilkom z innych Klanów. Za dobre miejsce uznałam Martwe Pustkowia – były ogromne, więc ich ewentualne przeszukanie zajęłoby strasznie dużo czasu. Do tego, nie było się tam jak ukryć, więc od razu zostaliby zauważeni. Lepszego miejsca chyba nie było...
Starałam się wybrać jak najmniej podejrzane miejsce i gdy je znalazłam, rozstąpiłam ziemię i wrzuciłam tam zwłoki basiora. Rów był głęboki, więc usłyszałam tylko głuchy łomot. Szybko z powrotem wyrównałam teren, aby nikt nie zobaczył mojej działalności. Na szczęście mi się udało. Jeszcze raz upewniłam się, że zatarłam wszystkie ślady i odeszłam w swoją stronę.
Wiedziałam, że powinnam powiedzieć o tym Fallenowi od razu. Nie byłam jednak pewna, jak to ująć. Mógł się wkurzyć, że zdradziłam się wilkowi z innego klanu nie zabijając go od razu. Zamiast tego, mogłam powiedzieć, że po prostu znalazłam tą norę przypadkiem, ale gdyby Fortis Corde oskarżyło nas o zabójstwo, i tak połączyłby fakty. I wkurzyłby się jeszcze bardziej...
Musiałam trochę zmienić historię i zaczekać z przekazaniem informacji. Zupełnie nie rozumiałam treści tej księgi... Zawierała ona jednak zapewne bardzo ważne informacje, które były aktualnie tylko w moim posiadaniu. Mogłam być teraz bardzo ważnym ogniwem, o wagi którego nikt nie wiedział. Nie wydawało mi się to niczym dobrym, mimo wszystko. Wolałam, aby to był problem kogoś innego... Miałam wrażenie, że to mnie trzymają się największe kłopoty...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!