- Nie. Nie chciałam... Ale musiałam... – odparłam, lekko podniesiona na duchu, że zwrócił na to uwagę. Wcale nie chciałam, żeby wychodził. Chciałam, aby był tutaj...
Już wiedziałam, że po to tu przyszłam. Przyszłam dla niego. To on był moim celem, powodem, dla którego jest mi tu dobrze. Dla którego się nie poddawałam, walczyłam dalej - o każdy oddech, każdy następny dzień. Nigdy nie wierzyłam w coś takiego, a teraz sama stałam się tego ofiarą. Mój świat wywrócił się do góry nogami
Mimo wszystko jednak, było mi z tym dobrze. Miałam wrażenie, że z każdą minutą ja i Fallen otwieramy się coraz bardziej, zaczynamy sobie ufać. Czy było tak naprawdę...? Nie wiem. Wiedziałam jednak, że jego też tu coś trzyma. Dawałam mu tyle okazji, aby odszedł i zostawił mnie. Nie robił tego jednak. Uszczęśliwiło mnie to
- Zauważyłaś już, że nie słucham się innych... I wiesz co... Twoje zdanie w tej kwestii też mnie nie obchodzi – odparł, a ja cicho się zaśmiałam. Zupełnie nie stracił na swoim charakterku. I dobrze. To w nim kochałam najbardziej
- Domyślam się, skoro jeszcze tu siedzisz... – odpowiedziałam, wzdychając cicho. Doskonale to usłyszał i spojrzał na mnie trochę zdziwiony
- Czyli jednak wolałabyś, żeby mnie tu nie było? – odpowiedział, spoglądając na mnie spode łba. Pokiwałam przecząco głową
- Nie o to chodzi. Po prostu czuję się idiotycznie tylko siedząc. Robisz mi wodę z mózgu... – rzuciłam, znów odwracając wzrok. Pragnęłam zrobić cokolwiek. Coś, co by mu się podobało. Nie miałam jednak pojęcia, co... Dla niego to musiała być nowość, dla mnie z resztą też. Nie chciałam robić czegoś zbyt szybko, speszyć go albo zniechęcić. Powoli podeszłam do wyjścia z jaskini i spojrzałam w górę. Niebo było całkowicie zasłonięte przez korony drzew. Blask księżyca nie dostawał się tutaj. Dopiero teraz zorientowałam się, jak tu jest mrocznie... Zupełnie w moje gusta. Jego chyba też...
Z powrotem się odwróciłam i dokładniej przyjrzałam się Fallenowi. Nie wiem, dlaczego... Spojrzałam w jego świecące, neonowe oczy. Wydawało mi się, że też nie wie co ze sobą zrobić. Nadal dostrzegałam pewien rodzaj irytacji i nieskrywaną nienawiść. Ale odpowiadało mi to. Wiedziałam, że im bardziej będzie mnie nienawidzić, tym bardziej będzie chciał być przy mnie. Ze mną było tak samo. Enty raz powtarzam sobie, że nie mam pojęcia, co się ze mną dzieje. A to wszystko jego wina.
Wstałam i zbliżyłam się do niego. Usiadłam i oparłam się o jego bok, a po chwili namiętnie polizałam. Tym razem dużo pewniej niż kilkanaście minut temu. Spodobało mi się to i chciałam, aby on myślał podobnie...
- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, Wilczku...? – zapytałam, jednak on nie odpowiadał. Nie chciałam go męczyć, więc trochę odpuściłam. Odsunęłam się i położyłam na swoim posłaniu, wciąż nie spuszczając z niego wzroku... Znów przybrał kamienną twarz, a ja tylko czekałam, co zrobi. Nie musiał się spieszyć. W tej kwestii mogłam czekać...
Nawet nie zorientowałam się, kiedy moje znaki zgasły... Teraz jednak znów zamieniły się w płomienie. Nie wiedziałam, dlaczego... To przez to nowe i dziwne uczucie...? Możliwe. A może przez to, że Fallen zaczął się na mnie dziwnie patrzeć...? Wydawało mi się, że dostrzegłam cień zachwytu w jego oczach. A może po prostu tylko chciałam, aby tak było...?
< Fallen? Dzisiaj mi chyba coś nie wyszło ;^; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!