wtorek, 30 maja 2017

Od Inez - C.D. Savior'a "Wybawienie? Czyli jak tu dotarłam"


Wiedziałam, że mogę nie zostać zaakceptowana, jednak musiałam spróbować. O dziwo, udało się. Tak jak przypuszczałam, natknęłam się na Alfę. Czyli jednak moje przeczucia mnie nie mylą. Przedstawić się ciężko nie było, jednakże gorszy był problem z pytaniem o moją przeszłość. Oczywiście mogłam się spodziewać, że o to właśnie spyta. Był to jednak dla mnie trudny okres w życiu, o którym niespecjalnie lubię rozmawiać, dlatego chwilę wahałam się nad odpowiedzią. Jednak jeśli chciałam zostać w tym miejscu na dłużej, musiałam odpowiedzieć. Odparłam krótko, opowiadając tylko najgłówniejsze wydarzenia z życia, czyli odrzucenie rodziców, dołączenie do watahy, wojnę i ucieczkę. Więcej z nich nie wydawało mi się aż tak istotne. Były to tylko jakieś małe rozdziały i przygody ze szczenięcego życia, normalka. Wilk podsumował, że łatwo w życiu nie miałam. No... czysto teoretycznie nie. Ale jak to mówią, co cię nie zabije, to cię wzmocni. Dlatego też nie zwracam jakoś za bardzo uwagi na moją przeszłość. Ważne jest to, co jest teraz. Po krótkiej wymianie zdań ograniczającej się tylko do mojego miejsca narodzin, mojej przeszłości i stanowiska jakie chcę posiadać, basior zaproponował mi pokazanie terenów. Ba, Alfa. Odmawiać nie warto. Ale nie czułam się zbytnio na miejscu. Wiedziałam, że zmarnowałoby mu to trochę czasu, a w tym samym momencie ktoś mógł się wkraść na teren Klanu i sporządzić porządne krzywdy. A ja nie chciałam mieć na sumieniu dobra osobników mających na tym terenie swój schron.
- Przepraszam, ale... ja chyba jednak pójdę. Nie będę przeszkadzać i dziękuję - skłoniłam się lekko w ramach wyrażenia wdzięczności. 
Naprawdę nie chciałam przeszkadzać, a przecież teren mogłam poznać sama. Akurat był zmrok, więc sporo mi to ułatwiało. Żeby nie wzbudzać więcej podejrzeń, zwyczajnie się wycofałam. Kątem oka dostrzegłam jeszcze delikatny, zrozumiały uśmiech na pysku osobnika, który pokierował się z przeciwną stronę. Byłam wdzięczna, ponieważ dzięki niemu znalazłam swoją ostoję, i mam nadzieję, że nie na tak krótki czas, jaki spędziłam w poprzednich dwóch watahach.
Przechadzając się trasą jaką pokonałam w tą stronę, rozmyślałam nieco nad tym i poprzednim dniem. Nie za bardzo na łapę było mi zwiedzać tereny sama, ale czy też miałam jakieś inne wyjście? Może i tak, jednakże w tamtym momencie takowego nie widziałam. Bądź co bądź, postanowiłam wrócić do mojej "kryjówki". W połowie drogi jednak przypomniałam sobie o Acrunie. Ciekawe co może teraz robić? Zapewne smacznie śpi w swojej jaskini. Z jednej strony nie chciałam mu przeszkadzać, ledwie go znam i nie powinnam o nim myśleć, jednakże jakaś część mnie, ukryta głęboko w podświadomości, mówi mi, że powinnam mu zaufać, poznać bliżej. Może jutro uda mi się z nim spotkać, albo ewentualnie jeszcze dziś. Teraz chciałam przejść się po terenie. Tak też zrobiłam. Ruszyłam w pierwszym lepszym kierunku, dokładnie pilnując, żeby nie dosięgnął mnie wschód.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!