środa, 17 maja 2017

Od Sealiah - C.D. Estranged "Wędrówka po Azji, czyli jak tu przybyłem?"


- Domyślam się, że masz jakieś porachunki z naszym ojcem? - spytałam Samsawell'a, gdy Estranged skończyła swoją wypowiedź.
- Owszem - potwierdził i dodał. - W końcu ktoś musi go nauczyć znaczenia słowa odpowiedzialność.
- Ależ wkroczenie w pojedynkę na tereny tamtego Klanu jest bardzo niebezpieczne i równe prawie samobójstwu! - wykrzyknęłam, nawet nie próbując kryć wzburzenia, które mnie ogarnęło. - A Ty masz małą córkę!
- Nie musisz mi tego przypominać. W końcu zajmuję się nią sam od prawie pół roku - odrzekł. - Ale życie nauczyło mnie również, że czasami trzeba zaryzykować, aby móc spojrzeć sobie i innym prosto w oczy. Właśnie taka sytuacja nadarzyła się w tym wypadku.
- Jak dla mnie próbujesz po prostu spełnić swoje ambicje!
- Ja bym to raczej nazwał obroną Twojego honoru i zapewnieniem lepszej przyszłości reszcie mojej rodziny i przyjaciołom - stwierdził z tym samym stoickim niemal spokojem, co wcześniej, jakby moje krzyki wywołane kotłującymi się emocjami nic dla niego nie znaczyły.
- To chociaż poproś kogoś o pomoc w tej kwestii - spróbowałam.
- Może w innym przypadku bym na to przystał, ale tu chodzi o sprawę rodzinną - orzekł tonem nieznoszącym najmniejszego sprzeciwu.
- Chyba i tak nie uda mi się odwieźć Cię od tej misji - westchnęłam ciężko. - Chciałabym jednak wiedzieć, kto ma się zająć Sairą, gdyby... - wolałam nie kończyć.
- Oczywiście Ty, jako jej najbliższa żyjąca krewna - to mówiąc, spróbował mnie przytulić, ale mu się wyrwałam.
- Ale ja w ogóle nie znam się na wychowywaniu szczeniąt - rzekłam już znacznie ciszej.
- W takim razie będziesz musiała się tego nauczyć.
- Cóż, pewnie tak.
- A teraz lepiej się o to nie martw i ciesz się z tego, że masz dwójkę tak wspaniałych wilków przy sobie - wtrąciła się Estranged. 
- Miło mi, że tak twierdzisz i przepraszam, że musiałaś być świadkiem naszej kłótni.
- Nie ma o czym mówić - zapewniła mnie z lekkim uśmiechem. - Rozumiem, że troszczysz się o ich dobro, a ja z Echo mam lepsze i gorsze dni.
- Czyli nie jesteśmy jedyni - podsumowałam ze śmiechem.
- Zgadza się, a teraz, jeśli Wam to nie przeszkadza, udam się już do swoich obowiązków.
- Oczywiście, do zobaczenia.
- Jasne.
Po tych słowach wyszła z mojej jaskini.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!