Poczułem się naprawdę bosko, kiedy zobaczyłem, jak Last Hope ucieka w popłochu w stronę wyjścia, a następnie wybiega z jaskini wpadając prosto z drugą z moich pułapek. Mgła nie była pozostawiona przed jej jaskinią jedynie w celach zasłony dymnej, ale również na wypadek, gdyby udało mi się wypuścić moją malutką ofiarę. To oznaczało prawdziwą zabawę w chowanego, a ja uwielbiałem się bawić, więc gdy tylko minął czas, który pozwalał waderze na pomyślenie sobie, że może odpuściłem, wskoczyłem radośnie we mgłę i skakałem jak puchaty, różowy jednorożec pośród chmur z waty cukrowej wyobrażając sobie scenę jej śmierci.
Wodząc we mgle, czułem jej oddech. Powietrze było brane łapczywie i nierównomiernie, starała się go brać jak najwięcej z każdym oddechem, tak jakby miał to być jej ostatni. Skubana przyjęła bardzo dobrą taktykę, bo faktycznie, któryś kiedyś będzie ostatnim. Robiła jednak przy oddychaniu kategoryczny błąd, gdyż wdychała wszystkie chemikalia w niej zawarte. Pewnie już wypalały ją od środka, ale była zbyt zszokowana i przerażona, aby to czuć. Nie chciałem jednak, aby umarła przez moją mgłę, miałem na jej śmierć ciekawszy plan. Już tak dawno tego nie robiłem, na samą myśl miałem ochotę zatańczyć. Wyobrażanie sobie tego, jak wpuszczam w nią soki trawienne i zostaje z niej tylko mokra plamka było bardzo podniecające. Nie mogłem się doczekać.
Byłem odporny na swoją moc i dobrze przygotowany. Światło i poświata emanujące z moich oczu i ciała było dla mnie latarką, zaś dzięki w miarę odpornemu organizmowi nie musiałem martwić się, że chemikalia coś mi zrobią. Poza tym, generalnie nie umiałem zrobić sobie krzywdy używając własnej mocy, co było zdecydowanie bardzo dobre, ponieważ sytuacja taka jak ta nie była pierwszą tego typu, już wilka wilków w ten sposób zabiłem.
Wydawało mi się, że przez chemikalia powoli przedziera się wyraźna woń wadery i starałem się za nią iść. Choć węchu nie miałem wybitnego, każdy głupi byłby w stanie określić mniej więcej jej położenie. Biegała powoli po całym terenie, wyraźnie zagubiona, na co wskazywała chaotyczność jej trasy, która była naprawdę ogromna. Musiała się bardzo, bardzo bać... Przykre.
- Nie chowaj się gwiazdeczko, już i tak jesteś moja! - Krzyknąłem i od razu zacząłem węszyć. Analizując to, w jakiej linii znajdowały się ślady jej zapachu, można było spokojnie wywnioskować, że chyba już nawet nie patrzyła dokąd biegła, patrzyła tylko za siebie. Błąd. kategoryczny błąd. Słyszałem jej kroki, czułem, że za chwilę tutaj będzie. Wypuściłem więc moje wspaniałe pnącza, które pokazywałem jej na początku naszej małej przygody. Skłamałem wtedy, kiedy mówiłem, że to tylko demonstracja. Od początku planowałem użyć właśnie tych mrocznych cierni, aby położyć kres wesołemu życiu Last Hope.
Rozłożyłem pnącza w taki sposób, aby wadera mogła nadziać się na któreś z nich, biegnąc jak oszalała przed siebie. Okazało się to dobrą taktyką. Patrzyłem przed siebie, a ciernie były rozłożone tak, że nieważne z której strony by nadbiegła, ucierpiałaby, nabijając się lekko na któreś z nich. A jeśli jeden poczuje bodziec dotyku, wszystkie owijają się wokół źródła bodźca, czyli mojej ofiary. Nie widziałem tego, jak umiera, gdyż przybiegła z tyłu i właśnie tam moje ciernie ją wykańczały. Słyszałem tylko jej syki. Jęki. Płacz. Zawsze zastanawiałem się, jak to jest rozpuszczać się od środka. Kiedy nie miała już możliwości poruszania się, puściłem ją na sekundkę i odwróciłem się. Wilczyca straciła całą barwę w oku, pluła krwią i wymiocinami, miała drgawki na całym ciele. Mmmmm...
- Masz jakieś ostatnie życzenie? - Zapytałem, nie wyrażając żadnych emocji.
- Pozwolisz mi jako duch zobaczyć się ostatni raz z Arcun'em - Wydukała. Wypowiedzenie tych kilku słów zajęło jej więcej, niż minutę. Skinąłem głową.
- Dobranoc Last Hope - Uśmiechnąłem się i dokończyłem dzieła radioaktywną wodą. Z wilczycy nie pozostało nic więcej, niż kałuża kwasu i jakieś resztki. Nie było to nawet warte sprzątania, dlatego po prostu wróciłem na tereny Cecidisti Stellae, wesoło pogwizdując.
Nie...Czemu Last? Odeszła? Ale...Arcun?! Ej, miało byc...Związek...Co?!
OdpowiedzUsuń~Arcun
Wybacz mi, ale nie mam czasu na opiekę nad tyloma wilkami ;-; Musiałam uśmiercić Hope, uroki zbliżającego się liceum
Usuń