sobota, 13 maja 2017

Od Altheny - C.D. Silver'a "Na granicy"


Nie mogłam uwierzyć. Nie wygrałam tej walki. Czułam się, jakbym była martwa. Nie obchodziły mnie rany w okolicy brzucha. Co z tego. Straciłam mój honor. Nie wiedziałam, jakim cudem. Jak?! To było... Niemożliwe! Gdyby nie to, że był na swoim terenie, dobiłabym go. Nie obchodziły mnie zasady. Wróg to wróg, nie ważne czy uziemiony. W głowie miałam tylko wściekłość, chęć zemsty i pozbycia się czegoś z tego świata...
Wtedy do głowy przyszła mi pewna myśl. Nie mogłam go zabić osobiście. Mogłam skorzystać z „pomocy”...! W jego pobliżu było dość dużo roślin – krzewów, drzew... Mogłam bez problemu rozświetlić trochę okolicę... Na myśl o tym od razu na mój pysk wrócił uśmiech. Gdy mój przeciwnik nie patrzył w moją stronę, stworzyłam przy najbliższym drzewie kilka płomieni, które „odnalazły” idealny materiał i zaczęły się rozprzestrzeniać – oczywiście pod moją kontrolą. Ogień powoli przeniósł się na kolejne drzewo, i kolejne... Gdy już otoczyły w połowie mojego przeciwnika, podpaliły trawę, ponownie tworząc krąg. Pozwoliłam mu się powolnie zacieśniać, jednocześnie nie pozwalając na wywołanie większego pożaru. Nie chciałam niszczyć lasu, a tym bardziej naszych terenów...
Mój oponent spróbował dźwignąć się i wstać, jednak nie udawało mu się to zbytnio. Moje ognie działały bardzo dobrze... Również chciałam uciec z miejsca „wypadku”, ale ból brzucha zwalił mnie z nóg. Dopiero teraz zdałam sobie tak naprawdę sprawę, jak mocno oberwałam. Ostatnimi siłami wstałam zgięta wpół i powoli odeszłam od basiora. Z każdą chwilą czułam się jednak coraz gorzej. Nie chciałam się zatrzymywać... „Ból to tylko uczucie, nic nie znaczy. A uczucia to tylko choroby mózgu”... Nie zdążyłam jednak nawet dobrze pomyśleć nad tym, jak daleko mam do domu, a ponownie straciłam przytomność...
Obudziłam się, jednak nie otwierałam oczu. Nie byłam pewna, czy chciałam zobaczyć, gdzie jestem. Poczułam pod sobą coś miękkiego... Mech? Byłam w swojej jaskini?! Od razu zmieniłam zdanie i delikatnie otworzyłam oczy. Natychmiast je zamknęłam, ponieważ było jeszcze zbyt jasno... Przez to, że byłam uparta spróbowałam jeszcze kilka razy je otworzyć, aż w końcu przyzwyczaiłam się do normalnego świata. Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że jestem w swojej starej jaskini. Jakim cudem? Kto mnie tu przyniósł?!
Rozejrzałam się po okolicy, jednak nie było żywej duszy. Ani żadnego znaku czyjejkolwiek obecności. Wstałam więc i ruszyłam do mojej nowej jaskini. Tam czułam się bezpieczniej. Chyba...
W moim nowym domu nic się nie zmieniło. Najwyraźniej nikogo tu nie było... Bardzo dobrze. Gdy usiadłam na swoim legowisku, zorientowałam się, że nie czułam już bólu. Wszystko było ze mną w porządku, poza tym, że byłam zaspana... Zdziwiło mnie to. Postanowiłam ponownie wyjść i wrócić na miejsce walki.
Na miejscu moim oczom ukazało się coś, czego zupełnie się nie spodziewałam. Las był nietknięty, tak samo jak krzewy i trawa. Zmartwiło mnie to... Nie było tam też ani śladu mojego przeciwnika... Bałam się dowiedzieć, przez jaki czas byłam nieprzytomna... A może po prostu to był tylko sen?

< Silver? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!