poniedziałek, 8 maja 2017

Od Fallen'a - C.D. Altheny "Chantaje"


Nie wiedziałem już absolutnie nic, wszystko działo się za szybko, więc zacząłem powoli analizować całą tą sytuację. Rozbijamy się na Klany, a ja postanawiam zemścić się na rodzeństwie i zakładam Cecidisti Stellae. Na początku przyłączają się do mnie Silent Fear i Mortimer, wilki wywodzące się jeszcze ze starej Watahy, gdzie wszyscy byliśmy podlegli mojemu ojcu. Następnie dołącza do nas Althena, która już przy pierwszej rozmowie stosuje szantaż, potem natomiast wykonuje zlecenie w złośliwej formie, mówi zdanie, które wciąż dudni mi w uszach. Następnie w moim umyśle przewinęła się rozmowa z Silent Fear'em o waderach i kolejny wybryk wilczycy z wodą. Potem nie odzywaliśmy się do siebie, a w końcu znaleźliśmy się tutaj. Najpierw porozmawialiśmy, potem chciałem odejść, jednak uświadomiłem sobie jak bardzo jej nienawidzę i okazałem jej to. Popatrzyłem na nią. Siedziała ze spuszczoną głową i gadała jakieś bzdury od rzeczy.
Nie rozumiałem. Okazałem jej co do niej czuję, było to szczere. Pierwszy raz zebrałem się na taki krok, w ogóle pierwszy raz chciałem to zrobić. Wadery zawsze czuły do mnie pociąg, dlatego, że byłem synem Alfy. Czułem jednak, że ona jest inna i nie zakochała się we mnie ze względu na stanowisko i rangę. Po prostu czekała na kogoś takiego, jak ja, a ja czekałem na kogoś takiego, jak ona. I chciałem, bardzo chciałem, aby to wiedziała. Jednak jak miałem postąpić w takiej sytuacji? Co miałem zrobić, aby zrozumiała, że tego właśnie chciałem. I jak uświadomić jej, że mały pocałunek wcale mi nie wystarcza? Złowiła mnie w tą swoją podstępną sieć. Jej prowokacje odpłaciły się, proszę, śmiało to powiem, okręciła mnie sobie wokół palca! I czy powinienem na to pozwolić? Osobiście uważałem, że nasza relacja nie zagrozi w żaden sposób Klanowi, bo - nie chwaląc się - z moimi zdolnościami umiałbym pogodzić posiadanie miłości i opiekę nad Klanem, poza tym liczyłem na to, że mi pomoże. Jednak wciąż nie byłem niczego pewien. Powód był oczywisty, uczucia były nieszczególnie znane mojej osobie. Chciałem je jednak poznać. Z nią. Nasza relacja mogła być dziwna, namiętna, jak narkotyk. A ona chce to tak po prostu zaprzepaścić?!
A może i dobrze, mógłbym powrócić do swojej pierwotnej wizji bycia przywódcą bez najmniejszych uczuć, jednak analizując to, wiedziałem, że nie zapomnę ani o niej, ani o tym, co przed chwilą się wydarzyło. Nie mógłbym traktować jej jak zwykłą waderę z Cecidisti Stellae, zwykłego pionka w grze. Chciałem, aby stała obok mnie i poruszała tymi pionkami tak, aby zdobyć władzę. Chciałem, abyśmy się nią upajali, śmiejąc się jak idioci i kąpiąc w morzu krwi naszych wrogów. Nie umiałbym tak po prostu wyczyścić się z wszelkich uczuć do niej, brakowałoby mi tego jak bardzo mnie irytuje i wnerwia. Tęskniłbym za tym. Tęskniłbym za nią.
Widziałem z jaką niechęcią i skruchą to mówiła, miałem wrażenie, że za chwilę się rozpłacze. Byłem jednak pewny, że tego nie zrobi, ponieważ nie chciała pokazać swoich słabości. Chciałem powiedzieć jej, że jest idiotką i ukryć przed całym światem w swoich ramionach. Jednak wahałem się. Nie wiedziałem, co powinienem zrobić, gdyż nigdy nie byłem postawiony w tego typu sytuacji. Zacząłem analizować jej wypowiedź jeszcze raz. Nie mogło to zagrozić Klanowi. Chciałem tego. Ona też. Więc o co do cholery chodzi?
 - A ja uważam - Odezwałem się wreszcie. - że najlepiej będzie, jeśli przemyślisz swoją wypowiedź jeszcze raz.
 - Doskonale wiem, co powiedziałam - Mruknęła, starając się zachować obojętny ton głosu, jednak ten załamywał się. Oboje byliśmy pod silnym wpływem emocji, mimo wszystko zachowywaliśmy jasność umysłu.
Zbliżyłem się do niej.
 - A chciałaś to powiedzieć?

< Althena? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!