Absolutnie nie panikować. To było najważniejsze. Zachować spokój. Nawet jeśli przede mną leżała tak ważna dla mnie osoba, wobec której miałem sporo planów. Nawet jeśli leżała oddając powoli ducha, musiałem się opanować i myśleć racjonalnie. Chciałem jej pokazać tyle rzeczy. Sprawić, by poczuła radość z życia, by przestała się tak bać kontaktu z innymi, by doceniła siebie samą i zaczęła się akceptować, bawić, śmiać i spędzać czas tak, jak lubi. Nie mogłem pozwolić jej umrzeć. Jednak panika była najgorszym sprzymierzeńcem. Musiałem pomyśleć. Moce nie dawały żadnego efektu, nawet tak silne jak moje. Nie byłem w stanie wezwać medyka, czy kogokolwiek, wszyscy byli po prostu za daleko i nie wiadomo, czy ich działania cokolwiek by zaradziły. Prośba rodziców o udzielenie jej pomocy? Wątpię, aby raczyli mnie wysłuchać, dopóki nie mam największych wpływów w Watasze i nie władam Sola Animarum. Może nawiązać szybki kontakt z inną, zaprzyjaźnioną watahą? Zbyt długi czas oczekiwania i znów wątpliwości co do tego, czy ktokolwiek coś zaradzi. Nie widziałem żadnych optymalnych rozwiązań, a czas powoli uciekał. Co ja, do cholery, miałem robić?! Pierwszy raz czułem się tak bezradny. Wydawało mi się, że znów jestem tym zagubionym szczeniakiem, który zawsze rozwiązywał problemy swojego rodzeństwa, ale nigdy nie umiał poradzić sobie z własnym. Czułem, jak mój umysł oplata niechęć do istnienia. Jeśli stracę Inez i tym samym jakieś moje skryte marzenia, jak będę się czuł? Wyprany z emocji. Zmienię się po jej stracie. Już nigdy nie będę taki sam. O ile w ogóle będę.
- Inez! - Krzyczałem błagalnie, próbując powstrzymać łzy, które kapały na mnie, na ziemię i na umierającą wilczycę. Potrząsałem nią, próbowałem wachlować, wciąż używałem regeneracyjnych mocy, które powinny jej przecież przywrócić życie. Nie wiedziałem jednak, czy ona tego chce. Czy chce żyć. Może już się poddała i nawet jeśli mnie słyszy, nie zareaguje i po prostu umrze?! O ile w ogóle jeszcze żyje... - Inez, proszę, do cholery... Nie zostawiaj mnie. Wiem, że nie znamy się dobrze. Chciałem ci tyle pokazać. Biegać po plaży o zachodzie słońca, w nocy wspiąć się na najwyższe drzewo i patrzeć na gwiazdy. Chciałem cię lepiej poznać. Proszę, nie rób mi tego.
Nie wytrzymałem. Pierwszy raz. Zdawałem sobie sprawę, że moje zachowanie i brak odpowiedzialności mogą ją zabić. Czułem się bezsilny. Przybliżyłem swoją głowę do jej pyska i zacząłem szlochać. Nie umiałem zrobić nic więcej. Wszystkie starania poszły na marne.
< Inez? Jakoś trudno mi było wymyślić jakiś sposób, w który Sav mógłby ją uratować ;-; Ale może jego słowa jakoś podziałają? ;-; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!