Ech, moje rodzeństwo. Każde z nas wykazywało się bardzo dużymi ambicjami, byłam pewna, że kiedy przyjdzie zdecydować, które z nas wkroczy na miejsce rodziców, będziemy skakać sobie do gardeł. A teraz mieliśmy jeszcze czas na bycie przyjaciółmi, chociaż wiadomo, że kiedyś będziemy wrogami. To mi się podobało. W końcu o wrogach należy wiedzieć jak najwięcej i trzymać ich jeszcze bliżej, niż swoich sojuszników. I właśnie dlatego uważałam, że przy siostrze i bracie warto grać wilczycę, którą obchodzi rodzina i kontakty z nią. Tak naprawdę, gówno mnie obchodziły moje relacje z rodzicami i rodzeństwem, miałam inne rzeczy w głowie. Sukces, władza, bycie kimś. Nie chodziło mi o Wojowniczkę, tak jak chciała Senshi. Nie chciałam zaistnieć wśród innych wilków. Chciałam zaistnieć wśród wszystkich istnień na tym globie, stać się legendą, która będzie zapamiętana na wieki. I zdawałam sobie sprawę z tego, że nie będzie mi łatwo przy takim rodzeństwie, konkurencja była wysoka.
Od początku wolałam trzymać się blisko Kanashimi'ego, z konkretnych przyczyn. Jako najstarszy, to on był pierwszy w kolejce do zdobycia władzy. Musiałam więc znać każdy z jego słabych punktów. Jednak im lepiej poznawałam starszego brata, tym silniejszą czułam z nim więź. On nie chwalił się, że jest ambitny, że chce zostać kimś, nie to, co na przykład moja siostra. Miał na wszystko wyrąbane i żył sobie swoim życiem, po cichutku, z daleka od innych wilków z Klanu. Podziwiałam go. Gdyby był dorosły, poprosiłabym jego o zostanie moim Mistrzem, ale jako starsze szczenię mógł mnie jedynie douczać i opowiadać nowe rzeczy. Byłam gotowa oddać mu władzę w Fortis Corde, bo miałam świadomość, że jeśli to jemu przyjdzie wybierać nową Alfę, a nie będzie miał potomka, wybierze mnie. I być może się przeceniałam, ale moja pewność siebie i ego nie pozwalały mi myśleć inaczej. Mierzyłam najwyżej, jak tylko mogłam.
Patrzyłam na Sam'a i Senshi z pogardą w oczach. Wyobrażałam ich sobie jako dorosłe wilki, walczące o dominację i rangę. Cóż, umiałam postawić się w sytuacji mojej siostry. Rzeczywiście, każdy miał lepsze kontakty z kimś innym, a ona była trochę samotna. W sumie, z pewnością można było się od niej czegoś nauczyć. Tego, że większość wilków to stadne stworzenia. Potrzebują innych przy boku. Wtedy czują się lepiej, bezpieczniej. Czują się doceniane i kochane. Chyba okazałam się tym pieprzonym wyjątkiem, któremu to wisi. No ale dobra, trzeba było jakoś ogarnąć płaczącą siostrę i zakończyć tę akcję. Burę od matki mamy jak w banku...
- Hej, Senshi, a właściwie, mogłabyś po prostu podejść i zapytać, czy się z tobą pobawimy - Mruknęłam. - To normalne, że każdy ma jakiegoś swojego ulubieńca. Jednak to, że mamy takie, a nie inne poglądy na twój temat nie skreśla cię w naszych oczach. Wszyscy jesteśmy ambitni, nie tylko ty. Każde z nas ma jakiś cel, do którego z uporem dąży. Więc, skoro już mamy tak silne osobowości, może wspierajmy siebie nawzajem w naszych marzeniach? - Zapytałam. Nie wiem, czy było to szczere, albo która część mojej osobowości to mówiła. Wiedziałam tylko, że na razie zależy mi na kontakcie z rodzeństwem, ale też na samotności.
< Senshi? Sam? >
Senshi klepie!
OdpowiedzUsuń