czwartek, 10 sierpnia 2017

Od Silent Fear'a - C.D. Withered Rose "Wędzidło"


Medycyna nigdy nie była moją mocną stroną, uważałem, że tym zajmują się po prostu nudne wilki, które spędzają całe dnie z nosem w książkach, ale z drugiej strony zawsze chciałem poczuć się jak Uzdrowiciel. Zwrot "Pan życia i śmierci" nabierał tu innego znaczenia, każdy medyk był właściwie przeciwieństwem mordercy. Gdyby Withered Rose była obcą wilczycą, najpewniej pozostawiłbym ją cierpiącą, ale ponieważ należała do Cecidisti Stellae, wolałem nie narażać się i pomóc waderze. Szczególnie, że robota, którą musiałem wykonać, nie była trudna.
Popchnąłem kość, coś chrupnęło tak mocno, że aż miałem dreszcze. Lubiłem ten dźwięk, dlatego za każdym razem, kiedy strzeliło mi coś w kościach, poprawiał mi się humor. Withered Rose wydała z siebie na początku syk, a później cichy jęk. Nie dziwiłem się, musiało ją to piekielnie boleć. Zrobiłem to na szczęście szybko, więc nie męczyła się długo. A przynajmniej tak zakładałem.
 - Nie jest jeszcze do końca na miejscu, nie przestawaj - Nakazała With. Pełna koncentracja. Nie mogłem myśleć o chrupiących kościach i krzykach. Musiałem skupić się na swojej robocie, bo odpowiednie nastawienie kości było niezwykle istotne. Dzięki temu będę mógł liczyć na spokój. Przesuwałem kość jeszcze około trzy razy, a wilczyca za każdym krzyczała głośniej. Oboje byliśmy już zmęczeni, ja mocowaniem się ze skrzydłem, a With bólem. 
 - Myślisz, że jest już w porządku? - Zapytałem.
 - Trudno mi to ocenić - Odpowiedziała With i spróbowała wykonać jakiś ruch skrzydłem. - Nadal boli, jednak już mniej - Spojrzała na mnie z ukosa, wzrok nie zdradzał żadnych emocji, podobnie jak głos. - Dzięki, że mi pomogłeś.
 - Spoko - Rzuciłem. - Pomóc ci jeszcze jakoś?
 - Nie wierzę, że słyszę takie słowa z twoich ust - Mruknęła.
 - I nie przyzwyczajaj się - Odparłem identycznym tonem. - Ponawiam pytanie. Sprawdź czy nie masz jeszcze jakichś kości do nastawienia, czy innego szajsu, chętnie sobie pochrupię.
 - Poradzę sobie sama, dzięki - Fuknęła i wróciła do nastawiania łapy.
Nie pozostało mi nic innego, jak przypatrywanie się pracującej wilczycy. Wiedziałem teraz, jak nastawić kość, jeśli będzie taka potrzeba. W sumie był z niej jakiś pożytek, zrobiłem pierwszy krok w mojej medycznej karierze... i miałem nadzieję, że ostatni.

< With? Też problem z weną >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!