piątek, 18 sierpnia 2017

Od Castiel'a - C.D. Celty "Druga szansa"


Dni mijały, a ja i Celty wciąż próbowaliśmy. Niestety, nie udawało nam się, zarówno Savior, jak i Kristin mówili, że chyba tamta ciąża była naszą jedyną szansą na posiadanie dziecka. Z każdą chwilą moje życie stawało się coraz trudniejsze, czułem, że zmierza ono w złą stronę. Nie czułem już szczęścia, miałem wrażenie, że może dać mi je jedynie szczeniak i wspólne wychowywanie go wraz z Celty, która była wilczycą mojego życia. W sumie, póki co, chyba tylko ona mnie przy nim trzymała. Niewiele brakowało do tego, bym popełnił samobójstwo, nigdy nie było mi tak źle. Zbyt wiele rzeczy zawaliło się naraz.
Miałem wrażenie, że Savior dostaje już przez nas czegoś, gdyż przychodziliśmy do niego codziennie, pytając o badanie na ciążę. Za każdym razem wynik wychodził negatywny, nieraz wychodziliśmy z jego lokum płacząc. Wydawało mi się, że już nigdy nie będę tak szczęśliwy, jakbym tego chciał, jednak wreszcie, po wielu dniach pojawił się promyczek nadziei. 
 - Savior, to znowu my - Oznajmiłem, wchodząc do jaskini wraz z moją partnerką.
 - Miejmy nadzieję, że tym razem wam się uda... - Odpowiedział, jednak w jego głosie nie wyczułem zniechęcenia, czy pretensji, a prawdziwą życzliwość i pogodę ducha. Sav był wspaniałym Alfą. Celty wiedziała już co ma robić, położyła się więc w wyznaczonym przez Alfę miejscu, a ten przystąpił do badania. Tak więc, na początku dokładnie oglądał i dotykał jej brzuch, a następnie, z malutkim uśmiechem przystawił Cel do nosa jakieś zioło, które drażniąc ją w gardle, spowodowało kaszel. Nie wiedziałem do końca, co to miało niby wspólnego z ciążą, ale Savior uważnie się temu przyglądał. Potem jeszcze przebadał moją partnerkę pod względem kondycyjnym i w końcu, kiedy wróciła już do mnie, zaczął ogłaszać werdykt, który miał być bodźcem do zaczęcia przez nas nowego życia.
 - Skończyłem i mam już wynik - Oznajmił.
 - I jak? - Zapytała zdenerwowana Celty, patrząc to  na mnie, to na Saviora, który z wielkim uśmiechem oznajmił głośno:
 - Udało wam się!
Radości nie było końca. Celty rzuciła mi się na szyję, wydając przy tym szczenięcy pisk, a ja zacząłem się z nią kręcić. Niestety, Savior szybko ostudził nasz zapał delikatnym chrząknięciem. Zwróciliśmy ku niemu wzrok.
 - Mam również złe wieści - Zaczął. Chciałem dowiedzieć się jak najszybciej. Miałem nadzieję, że szczenię nie jest martwe... - Ponieważ płód ustawił się w niekorzystnej pozycji, przy porodzie na pewno będą komplikacje... Nie wiadomo więc, czy Celty przeżyje poród.
To był szok.

< Celty? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!