wtorek, 15 sierpnia 2017

Od Altheny - Tajemnice

Ciąża trwała już dość długo. Wiedziałam, że niedługo zbliża się poród. Pomimo czasu, który minął od feralnego spotkania z Silentem, nadal nie wiedziałam co o tym myśleć... To było dla mnie naprawdę dziwne, czułam się jakbym była wyprana ze wszelkich emocji. Nie byłam jednak na niego wściekła, mimo wszystko. Miałam jednak do niego żal, za to że postąpił w taki sposób... Nawet jeśli to rzeczywiście miała być zemsta za Arcady'ego, to wychowanie starszego szczeniaka to nie to samo co przejście całej ciąży i opieka nad dzieckiem od pierwszych dni. Poza tym, ja i Fallen nie czuliśmy się gotowi, a przynajmniej tak mi się wydawało. Do tego weźmy jeszcze pod uwagę, że to nie będzie w pełni nasze dziecko... Nie chciałabym być w skórze tego malucha... Oczywiście, ustaliłam z Fallenem że będziemy się starać, aby „nasz” potomek nie dowiedział się, że powstał dzięki butelce...
Pomimo, że w głowie miałam pełno myśli i nie wiedziałam za co się zabrać... Czułam się pusta. Poza tym, brakowało mi tych codziennych spacerów. Nasz dom stał się moją izolatką, ponieważ Fallen prosił abym nie oddalała się zbytnio od twierdzy. Miałam jednak dość, wydawało mi się że jeszcze trochę i zwariuję. Musiałam złamać obietnicę i wyjść na spacer, nie zważając na to że byłam w zaawansowanej ciąży.
Niestety, okazało się że to był zły pomysł. Zajęta rozmyślaniem, nie zorientowałam się nawet gdzie doszłam. Znana mi sucha ziemia pokryta równie suchą i szumiącą trawą zaczęła zamieniać się w biały puch, który tak uwielbiałam. Nie zatrzymywałam się, pomimo iż powinnam już dawno zawrócić i grzecznie położyć się w domu, czekając na cud. Dawno nie czułam chłodu, za którym nawet nie zdawałam sobie sprawy że tęskniłam... Moja sierść zdecydowanie nie umilała pobytu na terenach mojego klanu, jednak dało się wytrzymać. Teraz jednak gdy poczułam bliższe memu sercu temperatury, poczułam również pewną ulgę... Głowa przestała mi ciążyć, i nawet brzuch, który notorycznie nie dawał mi spokoju, bolał trochę mniej. Nadal jednak utrudniał mi przemieszczanie się i irytował niemiłosiernie.
Zajęta narzekaniem na samą siebie i swój brzuch, nie dostrzegłam że zdecydowanie oddaliłam się od terenów Cecidisti Stellae. W końcu jednak opanowałam się i stanęłam, rozglądając po okolicy. Tereny tutaj były naprawdę piękne, i po części zazdrościłam Luminosum Iter. Te nienaruszone płaty śniegu, „przybrane” białym puchem lasy, lśniące, zamarznięte jeziora... Mój spokój jednak musiało coś zrujnować. A raczej ktoś...
Dostrzegłam, że przygląda mi się ciemny basior. Automatycznie przybrałam obronną pozę. Wiedziałam, że niewiele zdziałam w takim stanie, jednak coś dziwnego kazało mi nie dać za wygraną. Myślałam, że to honor i wiara we własne możliwości, jednak myliłam się. Nie chciałam bronić tylko siebie. Chodziło przede wszystkim o malca... Tyle już przeszłam, i byłam zdeterminowana aby chociaż go zobaczyć...
Ku mojemu zaskoczeniu jednak basior powoli do mnie podszedł, i nie wyglądał na kogoś, kto miałby mnie atakować. Dostrzegłam jednak na jego pysku zdziwienie, oraz to, że mnie poznał. Najwyraźniej wiedział kim jestem, i gdy dostrzegł mój stan... Trochę zbiło go to z tropu...

< Clive? :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!