Kiedy tylko walka pomiędzy Mortimerem, a Samsawell'em rozgorzała na dobre, nieznacznym ruchem głowy wskazałam Lost konar, na którym wisiała związana oraz najwyraźniej przerażona, Saira i powoli zaczęłam się czołgać w jego kierunku, mając nadzieję, że wadera dobrze zrozumie mój sygnał i podąży za mną. W innym wypadku byłabym zmuszona po nią zawrócić lub, co w obecnej sytuacji wydawało mi się absurdalnie głupim pomysłem, zawołać ją. Na całe szczęście wilczyca w lot pojęła moje intencje mimo, iż od ostatniego razu, gdy musiałyśmy razem przeprowadzić jakąś misję minęło sporo czasu.
***
Gdy po paru minutach dotarłyśmy wreszcie pod buk, znów wzniosłam wokół nas tarczę dźwiękochłonną, której zadaniem było zabezpieczenie nas przed ewentualnym podsłuchem i zmniejszenie szans na odkrycie naszych pozycji przez członków wrogiego nam Klanu. Następnie wyciągnęłam z, wiszącego mi na plecach, kołczanu swój nieodstępny łuk i jedną ze strzał, którą założyłam sprawnym ruchem na cięciwę i posłałam w stronę pnia.
- Co robisz? - zaciekawiła się ma towarzyszka.
- Próbuję zbudować coś w rodzaju schodów, abyśmy mogły szybciej i bezpieczniej dostać się do małej.- odparłam, przymierzając się do kolejnego strzału.
- Która z nas ma się po nich wspinać? - zadała pytanie, którego, szczerze powiedziawszy, się spodziewałam.
- Wolałabym, abyś zrobiła to Ty. Wtedy będę mogła je stopniowo ,,dobudowywać", gdy Ty będziesz zdobywać kolejne. W ten sposób zyskamy trochę czasu.- oświadczyłam.
- A co, jeśli spadnę lub któryś pode mną się załamie? - spytała z lekkim przestrachem.
- Jeżeli będziesz się wystarczająco szybko poruszać, mogę Cię zapewnić, że nic takiego się nie wydarzy. A z tego, co udało mi się zaobserwować do tej pory, nie należysz do powolnych osobników. Wręcz przeciwnie, powiedziałabym, że nawet do czołówki w każdym biegu.
<Lost?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!