Kiedy skończyłam nastawiać swoją łapę, zaczęłam ciężko dyszeć. Dopiero wtedy zauważyłam, że Silent mi się przygląda. Odwróciłam łeb patrząc przed siebie tym samym pustym wzrokiem, po czym zachwiałam się i z pozycji siedzącej nagle upadłam na bok, na szczęście na zdrowe skrzydło. Zobaczyłam przed oczami czerń, a potem biel. Była tak oślepiająca, że musiałam zamknąć oczy. Zaczęłam iść w kierunku białego światła, po czym rozwarłam leniwie ślepia, mając teraz przed sobą łapy basiora, a w tle mieszkanie Silent'a. Nie, With, nie odejdziesz teraz. Zaczęłam szybko mrugać, po czym podniosłam się, nadal leżąc. Rozejrzałam się z wolna. Spojrzałam na Fear'a, który nadal uważnie mi się przyglądał. Skinęłam lekko łbem, po czym ponownie ruszyłam delikatnie skrzydłem. Nadal bolało piekielnie, jednak teraz bolało o wiele mniej niż poprzednio.
***
Był to już trzeci dzień spędzony w siedzibie Silent Fear'a, a właściwie dopiero się zaczynał. Obudziłam się o trzeciej nad ranem, spragniona. Tak bardzo chciało mi się pić. Powoli spróbowałam się podnieść, co jakimś cudem mi się udało. Powoli wyszłam z miejsca zamieszkania samca, po czym udałam się nad mały strumyczek płynący w Lesie Umarłych. Nachyliłam się i zaczęłam pić. Kiedy zaspokoiłam swoje pragnienie, udałam się z powrotem do mieszkania Silent Fear'a po swoje torby. Miałam nadzieję, że w jakimś małym stopniu się dogadaliśmy. Starałam się być jak najmniej kłopotliwa - tak, jak nakazał, nie chodziłam po całej jego "jaskini", prawie się do siebie nie odzywaliśmy. Tak, jakby zupełnie mnie tu nie było. Założyłam swoje torby uważając na skrzydło, które bolało już w małym stopniu, a po chwili przede mną wyrósł Silent.
- Idziesz? - upewnił się, na co skinęłam łbem.
- Myślę, że sama dam sobie już radę. Skrzydło nadal boli, ale myślę, że zdołam nawet lecieć. Łapa też nie powinna sprawiać większego kłopotu. - odpowiedziałam.
Basior postanowił mnie odprowadzić, by upewnić się, czy bezpiecznie trafię do swojego "domu". Droga minęła nam w ciszy, nie odzywaliśmy się do siebie, a tą ciszę przerywał czasami odgłos kopanego przeze mnie albo przez basiora kamyka. W końcu dotarliśmy pod "moje" drzewo. Samiec odwrócił się i zaczęliśmy odchodzić w swoje strony, po czym zatrzymałam się.
- Silent? - odwróciłam łeb.
- Hm? - samiec również przystanął i odwrócił się w moją stronę.
- No, ten... ee... dzięki... Dzięki za wszystko.
< Silent? Przepraszam, że tak długo. >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!