Nie umiałem się opanować ani zastanowić nad swoim postępowaniem. Nie byłem do końca pewien, czy powinienem atakować silniejszego od siebie Fear'a, jednak rozwścieczył mnie na tyle, że odebrało mi jakikolwiek rozsądek. Nie chodziło tu już nawet o to, że podrzucił nam szczeniaka, ale zabawił się Altheną. Jeżeli coś by się jej stało, chyba pozabijałbym cały Klan, a nie wiadomo było, w jaki sposób przejdzie poród. Nie mieliśmy żadnego medyka czy innego ścierwa, więc nie było osoby, która mogłaby zająć się odebraniem porodu. Wiadomo, że nasze stosunki z Fortis Corde nie były korzystne, a był to Klan o wiele silniejszy, niż nasz, nawet jeśli posiadamy lepiej wyszkolone wilki. Szczeniak w czasie wojny to nie jest zbyt ciekawa sprawa, szczególnie kiedy prawdopodobnie nie będzie mieć żadnego obrońcy. Czułem też żal, ponieważ nie było to typowe moje dziecko, pochodziło z butelki... A wszystko przez tego gnoja. Nie miałem żadnych hamulców, kiedy zaczynałem zadawać mu rany pazurami na pysku. Być może zabiłbym go nawet i teraz, gdyby nie cała ta wojna. Nawet nie próbował się za bardzo bronić, chyba zdawał sobie sprawę z tego, że na razie jest bezpieczny, a moje ciosy nie zadawały mu krytycznych obrażeń. Kiedy zmęczyłem się okładaniem "kolegi" z Klanu, miał cały poharatany pysk. Uznałem, że na razie na tym zakończę, gdyż miałem o wiele ważniejszą rzecz do zrobienia, a Silet był nam potrzebny w jednym kawałku, żywy i pełen sił.
- Jeszcze się policzymy, Silent - Mruknąłem, odsuwając się od wilka, który wyglądał na bardzo zadowolonego. Zdecydowanie był psychiczny, jego własny ból go bawił. Nie wiedziałem, że Fear ma zapędy masochistyczne, jednak w tym Klanie po członkach można było spodziewać się po porostu wszystkiego. I według mnie było to sporą wadą. Nigdy nie wiedziałem, czy mogę komukolwiek zaufać, za jedyną taką osobę uważałem Althenę. Skoro wpuściłem ją do mojego mieszkania, to znaczy, że miałem do niej wręcz bezgraniczne zaufanie i nie miałem zamiaru podchodzić do naszej relacji ze zdrowym dystansem. Bałem się jej reakcji na wieść o tym, co zrobił Fear.
Pozostawiając dyszącego i śmiejącego się jak idiota basiora, szybkim ruchem wzbiłem się w powietrze i po kilkuminutowej drodze do jaskini, wylądowałem bezpiecznie już za jej "murami". Stan Altheny nie zmienił się, a właściwie miałem wrażenie, że się pogarszał.
- Skurwysyn - Mruknąłem na wejściu, na co Then zareagowała jedynie pytającym spojrzeniem. Usiadłem w kącie i zacząłem dyszeć, by się uspokoić. - Jeżeli coś ci się stanie, zabiję go na sto sposobów naraz. Będzie cierpiał tak, jak jeszcze żadna moja ofiara nie cierpiała!
- Fallen - Odezwała się Althena, miała słaby i zmęczony ton głosu. - Co się stało? Co było w tym farszu?
Spojrzałem na nią. Czy byłem gotowy na posiadanie dziecka? Czy Althena była tą, z którą byłem w stanie wychować swojego potomka, i to najlepiej, jak będę w stanie? Wystarczyło mi jej spojrzenie, aby poznać odpowiedź. Nie było wątpliwości, że to ta jedyna, jednak nie byłem pewny, czy ma jakiekolwiek umiejętności, które przydadzą się jej w wychowywaniu szczenięcia. Byliśmy młodzi i niepokorni, nie takie sytuacje kłębiły nam się w głowach. Chcieliśmy krwi, mordu i szaleństwa. Jednak Althena świetnie wytrenowała Arcady'ego, dlatego pokładałem w niej duże nadzieje. I sam również chciałem powiedzieć, że będę w stanie jej pomóc, jednak nie byłem tego pewien. Na razie chciałem zrobić wszystko, aby nie doszło do wojny w czasie, kiedy szczeniak będzie dorastał. Nie chciałem, aby od początku miał trudne dzieciństwo. Mój potomek nie mógł podzielić mojego losu.
- Silent Fear w ramach zemsty dodał ci do jedzenia Szczenięcy Pył - Odpowiedziałem jednym tchem, patrząc, jak moja partnerka blednie.
- Czyli... - Zaczęła Then, jednak nie była w stanie tego wypowiedzieć.
- Będziemy mieli szczeniaka - Dokończyłem.
< Althena? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!