Konflikt dotyczący w główniej mierze klanów mojego rodzeństwa zaczynał wywierać na nas coraz większą presję. Oczywistym faktem bo to, że należało określić swoje stronnictwo. Wraz z moją siostrą zdecydowałyśmy, że w tej wojnie poprzemy klan Avalanche noszący nazwę Fortis Corde. Gdzieś w głębi serca wiedziałam, że robiąc to podpisujemy na siebie pewien wyrok. Gdybyśmy zadeklarowały się po stronie Fallen'a mogłybyśmy odetchnąć z ulgą... przynajmniej problem morderców ze zdradzieckiego klanu zniknąłby na jakiś czas. Mimo to sama myśl o podaniu łapy tej odrażającej kreaturze ze skrzydłami przyprawiała mnie o ból żołądka i mdłości. Nie bałam się go, zdecydowanie bardziej obawiałam się zemsty. Postać mojego brata nie była straszna sama w sobie. Podejrzewam, że gdyby doszło do walki ten tchórz chowałby się za swoją partnerką, bo... o ironio, jest lepiej wyszkolona od niego! Położyłam łeb na swoich łapach łapiąc ciężki oddech, od kilkunastu dni za czymś tęskniłam. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że nie brakowało mi rodziców, walki czy przygód. Oczywiście, czasami jakaś odskocznia by się przydała, ale teraz miałam ważniejsze sprawy na głowie. Studiowałam informacje o wilkach z mojego własnego klanu, szukałam ich słabości oraz mocnych stron, było to bardzo męczące i pochłaniające zajęcie. Westchnęłam przekręcając się na bok. Wyraźnie odczuwałam pustkę, i zaczynało mnie to irytować.
- Tęsknisz za nim? - Moja urocza siostrzyczka zareagowała w chwili, gdy po raz kolejny zmieniłam pozycję.
- Hm? Nie o końca wiem o kim mówisz... - Wydukałam udając lekko zdziwioną.
- Ty nie, ale ja tak. Możesz próbować to ukryć, jednak weź pod uwagę, że ze mną nie porozmawiasz w "taki" sposób. Czasem warto oderwać się na chwilę od codzienności i... - Nie dokończyła.
- Mów, jeśli już zaczęłaś to wypowiedz się w pełni - Stwierdziłam siadając na chłodnej podłodze.
- Idź do niego, twoje aktualne zajęcie może poczekać. A ja nie zniosę dłużej widoku ciebie zmuszającej się do siedzenia tutaj. Nie mam pojęcia jaka relacja nawiązała się miedzy waszą dwójką, ale jestem pewna, że jest ona warta podtrzymania.
- Uwierz mi, też chciałabym wiedzieć jaka to jest relacja. - Wyszeptałam kierując się do wyjścia.
- To może pora się dowiedzieć? - Ostatnie pytanie mojej siostry obiło się echem po wnętrzu jaskini, podczas gdy ja stawiałam już kroki na puszystym podłożu. Skierowałam się prosto do miejsca, w którym mieszkał Zero. Chciałam się z nim zobaczyć od czasu naszej drobnej "sprzeczki", ale jakoś nie było okazji.... albo mimowolnie go unikałam. Pogoda zaczęła mi dopisywać, było wręcz pewne, że nie będę musiała nocować u basiora tak jak miało to miejsce ostatnim razem. Mimo to dość przyjemnie wspominam tamten wieczór. Przemierzając tereny zaczęłam zastanawiać się nad naszą przyszłością, klan był całym światem, oczkiem w głowie nas obu, mimo to gdzieś w głębi pragnęłam podzielić się nim jeszcze z kimś innym. Było to ogromne brzemię, jednak wiedziałam, że kiedyś znajdę osobę odpowiednią do tego, by je udźwignąć. Jak to zwykle bywa, przemyślenia zajęły mi większość drogi, już po kilkunastu minutach stałam pod jaskinią samca.
- Zero... - Zawołałam niepewnie zaglądając do środka, samiec leżał w najdalszym zakątku jaskini.
- Witam, czym mogę służyć naszej wspaniałej Alfie? - Na swój sposób zgryźliwy ton przedarł się przez powietrze, po czym obił się o moje uszy.
- Nie przyszłam tu w sprawach służbowych... - Wyszeptałam wchodząc z opuszczonym łbem.
- Tak, więc co cię do mnie sprowadza? - Zapytał zaciekawiony.
- Chcę wyciągnąć cię na spacer... i omówić pewną kwestię... kwestię związaną z tym co jest między nami. Nie potrafię tego zdefiniować i mam nadzieję, że mi w tym pomożesz....
<Zero? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!