— Gorszy dzień, co? — zapytałem, wskazując łbem na jej pokaźnych rozmiarów brzuch. Nie wiedziałem czy całą watahę obiegła informacja, ale do moich uszu doszła wiadomość o ciąży Alfy Cecidisti Stellae.
— Nie twój interes — odwarknęła, choć bardziej z zasady aniżeli prowokująco i groźnie.
Przysiadłem na ziemi. Nie wiedziałem ile stałem w bezruchu, ale stałem wystarczająco długo, aby po moich łapach przebiegło nieprzyjemne mrowienie. Skrzywiłem się lekko, to na zmianę prostując i zginając najbardziej bolącą z nich.
— Jak ci na imię? — zapytała, siadając naprzeciw mnie. Zachowało ostrożność, bo nie odwróciła się do mnie plecami.
— Clive — odparłem, nie widząc większego powodu, który zabroniłby podowania tej informacji.
Wpatrywała się we mnie chwilę jakby coś analizując. Chciała coś powiedzieć, ale zrezygnowała z tego zamiaru. Zwróciła wzrok na ziemię, wgapiając się w puszysty puch. Nie spodziewałam się, że moje pierwsze spotkania z wielką Altheną, przebiegnie właśnie w taki sposób. Pamiętałem dokładnie spotkanie z Fallen'em, był wtedy ze skrzydlatą wilczycą, a ja akurat spędzałem czas z Estranged.
Korciło mnie, żeby zapytać jej o ten brzuch, ale życie było mi jeszcze miłe. Choć z tym brzuchem dużo nie mogła zrobić. Ostatecznie zrezygnowałem z pomysłu.
— Nie rozumiem was — przemówiła nagle potężnej budowy wilczyca.
— Co masz na myśli mówiąc "was"? — Zmarszczyłem brwi.
— Wilki Księżycowe, które mieszkają w innych Klanach niż Zdradziecki — wyjaśniła, spoglądając na mnie z ciekawością i wyczekując odpowiedzi.
Nie myślałem o tym nigdy. I to pytanie mnie zaskoczyło, jednocześnie powodując, że odszukiwałem kolejnych faktów, które nieco mnie przybijały.
— Wybrałem ten Klan z przypadku — odpowiedziałem lekko zdenerwowany, jednak nie tym pytaniem, a odpowiedziami jakie znalazłem. — Nie przywiązywałem nigdy większej uwagi do tego, gdzie jestem.
— Rozumiem. — Rozmówczyni uśmiechnęła się tajemniczo. — Sądzę, że szybko zmienisz zdanie, gdy znajdziesz sobie pierwszą ofiarę.
— Nie sądzę, żeby nastąpiło to szybko — warknąłem szybko.
Althena zaśmiała się tylko cicho.
— Z tym nie ma sensu walczyć, bo i tak nie wygrasz. Clive, musisz pogodzić się z tym, że jesteśmy zaprogramowani na zabójców.
Zacisnąłem mocno szczęki, ona miała rację, ale ja nie chciałem się z tym pogodzić.
— Nigdy nie chciałem być tym cholernym Księżycowym — mruknąłem cicho.
< Then? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!