niedziela, 20 sierpnia 2017

Od Arcady'ego - C.D. Sierry "Trudny wybór"


Obudził mnie jakiś impuls, nie mogłem spać długo. Raczej można było to nazwać drzemką, bo kiedy się zbudziłem, czułem jak Sierra ostrożnie poruszała łbem. Spojrzałem kątem oka na dziennik, który trzymała pod łapą. 
— Co tam? — zapytałem cicho, przenosząc wzrok na ognisko.
— O, jednak już nie śpisz? — mruknęła mile zaskoczona tym faktem.
— Szkoda marnować czasu na spanie, skoro i tak mamy mało czasu — stwierdziłem. 
Sierra zrozumiała dokładnie co miałem na myśli, mówiąc to. Widziałem się z nią raz na tydzień i było to dla mnie za mało. Tęskniłem za jej obecnością, która wypełniała swego rodzaju pustkę. W naszych gestach nie było romantyzmu, a raczej mogłem określić to mianem przyjacielskiej bliskości. Nie peszył mnie jej dotyk, podobnie jak mój jej. 
— Chcesz to teraz przeczytać? — Przekręciła lekko głowę, aby móc spojrzeć mi w oczy.
— Nie, jeszcze nie — odparłem pospiesznie. — Jeszcze chwileczkę możemy tak poleżeć.
— Dobrze — roześmiała się cicho.
Oddychałem powoli. Za dużo myślałem nad nią, nad nami. Już raz stwierdziłem, że pomimo różnic pasowaliśmy do siebie. Dopełnialiśmy siebie nawzajem, co w tej znajomości wydawało mi się najlepsze. 
— Arcady? — Uwielbiałem, gdy wymawiała moje imię w ten sposób.
— Hmm? — mruknąłem.
— Boję się, że w czasie wojny może coś się stać. — Wyjawiła mi swoje obawy. Spiąłem się, a ona to wyczuła. — Przeprzam, może lepiej, żebym nie poruszała tego tematu...
— Nie chcę, żebyśmy tracili wspólnie czas na dołowaniu się. — Wstałem. — Możemy zacząć czytać ten dziennik.
— Dobrze — powiedziała Sierra. 
Wydawała się mieć na to mniejszą ochotę niż wcześniej. Niedoszły smutek starała się zakryć wymuszoną radością. Specjalnie to zignorowałem, gdyż nie chciałem, aby za każdym razem nasze spotkanie przebiegało w ten sam sposób — na zastanawianiu się nad przyszłością. 
Ułożyłem się obok niej, aby mieć lepszy widok na pamiętnik. Sierra odczekała chwilę, patrząc na mnie z wyczekiwaniem, a kiedy skinąłem głową, zwróciliśmy wzrok na księgę, którą wilczyca otworzyła. 
Pierwszą zżółciałą stronę pokrywała warstwa, podobnie zresztą jak wszystkie inne. Wadera przewróciła kartkę. Starłem łapą osad, a naszym oczom ukazał się tekst napisany schludnym, drobnym pismem. Chyba atramentem.
— Kto będzie czytał? 
— Może ty? — zaproponowałem. 
Miałem nadzieję, że się zgodzi. Uwielbiałem słuchać jej głosu, gdy czasem czytała mi spisane przez siebie księgi.

< Sierra? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!